Z jednej strony byli projektanci, którzy chcieli ubierać Polaków jak paryżan. Z drugiej było państwo, które chciało ubierać Polaków zupełnie inaczej. A gdzieś pomiędzy ci Polacy, którzy musieli się jakoś ubrać.
Po latach opowiadają o rozkloszowanych spódnicach z siatek na muchy, kurtkach z demobilu zdobywanych "na ciuchach", białych botkach kupowanych u szewca, ortalionach, nonironach, dżinsach, tetrach i kożuchach, jakby mieli je właśnie na sobie.
Opisują zarys guzików przy mankietach, krój kołnierza, deseń podszewki, każdy szczegół. Bo by te ubrania zdobyć, przemierzyli dziesiątki kilometrów, wystali długie godziny w kolejkach, wyczekiwali w nieskończoność u krawcowych.
Ale to nie jest to sentymentalna opowieść o minionych czasach. To raczej próba zrozumienia, dlaczego w PRL moda miała tak obszerne znaczenie: dla państwa, które traktowało ją propagandowo, i dla ludzi, którzy po wojnie chcieli przy pomocy ubrań zachować coś z ulepszonej przeszłości albo wyznaczyć się z szarego tłumu.
A co z tym wszystkim posiadają wspólnego wielbłądy? nad wyraz dużo, bo wszyscy się o nie kłócą. "Aleksandra Boćkowska przedstawiła najważniejsze, znane już zjawiska kształtujące modę PRL-u, jak ciążący nad wszystkimi poczynaniami nadzór polityczny, kiepską kondycję przemysłu odzieżowego i handlu, lecz opowiedziała także o tych instytucjach i osobach, które próbowały przenosić do Polski aktualne wzory mody zachodnioeuropejskiej i przybliżać ją żyjącym za żelazną kurtyną Polakom, a zwłaszcza Polkom.
Oddała należny, choć nie czołobitny, hołd Modzie Polskiej i jej twórczyni, Jadwidze Grabowskiej; prześledziła historię niebywałego sukcesu Hofflandu i heroiczne boje jego założycielki, Barbary Hoff, o udostępnienie polskiej młodzieży ciuchów podążających za trendami obowiązującymi w modzie światowej; przyjrzała się karierze Jerzego Antkowiaka, obiektywnie oceniając jego wkład w tworzenie i promowanie popularnych wzorów.
Dużą zasługą Autorki jest przypomnienie działalności projektantek, o których z reguły milczą opracowania poświęcone modzie w PRL-u: Kaliny Paroll, Wandy Borowskiej, Krystyny Buczkowskiej, Ireny Gregori.
Aleksandra Boćkowska doceniła również działalność pedagogów i uczniów z Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi, relacjonując ich zmagania z przemysłem, niechętnym plastykom-projektantom, usiłującym przełamać państwowy monopol "uniformizacji" produkcji odzieżowej i obuwniczej." prof.
Anna Sieradzka "Książka Aleksandry Boćkowskiej jest jedną z najciekawszych, jeśli nie najciekawszą w ogóle pozycją o modzie w PRL. Autorka nie zadowala się obiegowymi "prawdami" o modzie (że czasy były siermiężne, że Hoffland walczył z systemem itp.), tylko drąży poszczególne wątki i dzięki temu, niezależnie od głównego tematu, ukazuje czytelnikowi genialną książkę historyczną.
Ogromną zaletą "Wielbłądów" (i zarazem powodem do frustracji dla wszelkich noszących się z zamiarem napisania czegoś o modzie i sztuce w PRL) jest mnogość źródłowe i tematyczne. Aleksandra Boćkowska oddała sprawiedliwość Jadwidze Grabowskiej, Barbarze Hoff, Grażynie Hase, Teresie Kuczyńskiej czy Jerzemu Antkowiakowi.
Pokazała rolę "Przekroju" i miesięcznika "Ty i Ja". Zbadała fenomen "ciuchów" i przyjrzała się, jakie mechanizmy rynkowe i polityczne stały za ofertą Cory czy Mody Polskiej. Książka porywa reporterskim zacięciem i potoczystą narracją.
Tekst ożywiają erudycyjne odwołania do prozy epoki oraz szczególnie dyskretnie poprowadzony wątek osobisty, który sprawia, iż książkę czyta się z jeszcze większym zaangażowaniem." Justyna Jaworska Tytuł To nie są moje wielbłądy o modzie w PRL Autor Aleksandra Boćkowska Wydawnictwo Czarne EAN 9788380490444 ISBN 9788380490444 Kategoria Literatura\Literatura faktu ilość stron 220 Format 17x21.8x2 cm Rok wydania 2015 Oprawa Twarda Wydanie 1 Waga 0.602 kg