W jakiejś postaci ziściła się zatem protoromantyczna wizja Herdera: oto Żydzi wywłaszczeni z bogactwa własnej tradycji, przechowujący ją w szafach z pamiątkami, formujeją siebie od nowa, bez względu na to, co sądzi na ten temat otaczający ich świat, czy sprzyja im, czy nie. Są w pełni zasymilowani, są normalni. Posiadają państwo, którego chcą bronić. Koncepcja suwerenności państwa izraelskiego polega na zdolności do obrony własnego terytorium, włącznie z prawem wypowiadania wojny. Dawniej, gdy Żydzi nie mieli swojego państwa, byli z tego powodu znienawidzeni poprzez obcy im świat. Dziś odczuwają ten sam wariant nienawiści właśnie dlatego, że udało im się z sukcesem takie państwo stworzyć. Circulus vitiosus. Myliłby się jednak ten, kto ograniczałby syjonizm jedynie do ideowego zaplecza państwa stanu nieszablonowego. Syjonizm pozostawił po sobie piękną ideę kibucu, w którą umiał tchnąć życie. Inną jego trwałą zdobyczą jest Uniwersytet Hebrajski, stanowiący kulturalną oazę w państwie znajdującym się w połowie drogi pomiędzy Jerozolimą a Lacedemonem. O tym wszystkim w pasjonujący sposób pisze w swoich Pismach żydowskich Hannah Arendt. Hannah Arendt (1906-1975) - Niemka, Żydówka, apatryda, obywatelka USA. Jedna z najwybitniejszych filozofów polityki XX wieku, uczennica Heideggera i Jaspersa. Profesor New School for Social Research, autorka kilkunastu książek poświęconych filozofii polityki, z których najkorzystniejszą jest Kondycja ludzka (1958, wyd. Pol. 1999), najsłynniejszą zaś - Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła (1963, II wyd. Pol. 2004).