Domknęły się więc dzieje Wydziału Filologicznego największego w całym Uniwersytecie Śląskim. Silnego liczbą profesorów i doktorów habilitowanych, również doktorów wyodrębnionych do pełnienia funkcji administracyjnych w nowo powstałym uniwersyteckim organizmie.
Odszedł świat akademickości analogowej, z symboliczną KSIĘGĄ w tle. A z nią konwencjonalny model uniwersyteckości jako niepowtarzalnie rozumianej, swoiście pojmowanej demokracji, której perłą w koronie były ustalenia senatu, konkretyzowane poprzez rektora, a po konsultacjach z zespołem pracowników administracyjnych, w praktyce realizowane.
To model nieprzeciętny, którego wyróżnikiem była zawsze bezpośredniość kontaktów, spotkań, konsultacji, rozmów. Lecz też mówienia wprost, w oczy, bez przyłbicy kłamstwa. WSPÓLNOTA. Długi czas trwania uniwersytetu, zmiany społeczno-polityczne, różnorodne zmienne wiatry historii, układ ten zaburzały i modyfikowały.
Zdruzgotała zaś – niczym kulturę w średniowieczu – pandemia, ograniczająca już nie tylko model, jego realny kształt, lecz i to, co jest jądrem akademickości. Relację mistrz-uczeń. Niby istniejącą, ale już bez bezpośredniego spojrzenia głęboko w oczy; bez braku momentalnej reakcji akceptacji albo negacji wobec głoszonych tez.
Z jednej lub drugiej strony. Pośredniość zwycięża. Uładza konflikty, wytwarza nowe. Monumentalizuje OSOBNOŚĆ. /Fragment/