Opowiadanie kryminalne „warszawskiego Sherlocka Holmesa" z pierwszej połowy XX wieku, podane z pierwszej ręki. Daniel Bachrach, aspirant Urzędu Śledczego w Warszawie, wspomina sprawę kryminalną, którą prowadził. Do londyńskiej policji zgłasza się szczególnie majętny fabrykant Drews. Od dłuższego czasu w domu pana giną najróżniejsze przedmioty. Początkowo były to rzeczy znikomej wartości, jednak ostatnio z ogniotrwałej kasy zniknęło osiemset pięćdziesiąt funtów szterlingów. Nad utratą tak dużej sumy pieniędzy Drews nie mógł przejść obojętnie. Jednak po przesłuchaniu służby i rodziny śledztwo stanęło w martwym punkcie. Kradzieże ustały i prawdopodobnie wszyscy zapomnieliby o sprawie, gdyby nie zabójstwo nieznajomej kobiety nieopodal komisariatu. W jaki sposób bestialski mord zespala się z kradzieżą kosztowności Drewsa?
Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, pokazującej postawy i tendencje standardowe dla czasów, z których pochodzi.