To książka o człowieku Zachodu… O kimś, kto na przełomie wieków doświadcza pewnego typu znużenia, zmęczenia…. Kogo codzienność naznaczona zostaje wszechobecnym „zużyciem", brakiem drogowskazów, podważeniem wszystkich dotychczasowych oczywistości… To książka o kimś, kto w imię ostatecznie mglistych i nieokreślonych emancypacyjnych projektów opuszcza swój dom, bo - tak mu się przynajmniej wydaje - dawno już przestał być jego domem….
To rzecz o tym, że ów człowiek porzuca głębsze myślenie, tak naturalną dla człowieka refleksję, iż staje się bardzo pragmatyczny, doraźny, obojętny na prawdę, że przestaje liczyć się z rzeczywistością i inicjuje kreować zupełnie świeże światy, iż rozmiłowuje się w nieokreśloności, iż zdaje się tylko na swoje rozumienia, iż przestaje odczuwać jakąkolwiek powinność…