Kim był Walter Gropius – człowiek, który w reakcji na rzeź pierwszej wojny światowej wymyślił Bauhaus? W jakiej mierze jego pragnienie nowej, bardziej demokratycznej sztuki się ziściło? Czy nasze miasta i domy nie wyglądałyby inaczej, gdyby nie jego uparte dążenie, żeby architektura stała się typowo użyteczna, a ładne przedmioty były przystępne dla każdego? Na jakie kompromisy musiał iść, będąc awangardzistą w czasach nazizmu, socjalistą w czasach zimnej wojny, Niemcem w Ameryce, a Amerykaninem w Japonii?
Fiona MacCarthy kreśli fascynujący portret artysty, którego architektoniczne wizje istotnie wyprzedzały epokę, w jakiej przyszło mu żyć. Gropius zdawał sobie sprawę, iż czasy feudalnego społeczeństwa się kończą: od początku swojej działalności podkreślał konieczność zerwania ze „sztuką salonową", której jedynym celem jest budowanie statusu bogatych elit. Pragnął, żeby sztuka spowinowaciła się z architekturą i wzornictwem, wierzył bowiem, że jednym z warunków dobrego samopoczucia jest ładne otoczenie. I że każdy zasługuje na najkorzystniejszy design. Także dzieci.
Jego głęboko humanistyczne podejście do projektowania mnóstwo zmieniło w świecie, choć w dobie turbokapitalizmu przestało być oczywiste. Gropius uczył, że podstawowymi kryteriami przy planowaniu pokaźnych osiedli, winny być: światło słoneczne, świeże powietrze, spokój, wygoda, zieleń, ogólnie przyjemna atmosfera. Uważał, że lepiej postawić jeden wysoki budynek, zamiast wielu mniejszych, zapobiegając w ten sposób tworzeniu się rozległych przedmieść. Marzył o społeczeństwie, w którym każdy dorosły człowiek miałby swój własny, nawet najmniejszy pomieszczenie. Poprzez rozmieszczenie balkonów, planowanie przestrzeni rekreacyjnych i ścieżek dążył do zapewnienia mieszkańcom szans na nieformalne spotkania „dzięki którym rozwiną się nowe, swobodniejsze formy kontaktów międzyludzkich". Brał też pod uwagę zapotrzebowania pań, naciskając, by architektura pomogła im zaoszczędzić czas i energię, a co za tym idzie umożliwiła ekonomiczną i intelektualną emancypację.
Nie zawsze i nie wszędzie koncepcje Gropiusa zyskiwały podziw establishmentu. W hitlerowskich Niemczech awangardowe i ergonomiczne rozwiązania Bauhausu uchodziły za „niezgodne z niemieckim duchem". Na dodatek Gropius, który nade wszystko wierzył w kolektywy twórcze i siłę wspólnoty, był atakowany za współpracę z żydowskimi artystami. W Anglii, dokąd wyemigrował w 1934 roku, jego surowe, oszczędne projekty zostały w całości odrzucone poprzez społeczeństwo nawykłe do mieszczańskich zbytków. W Stanach Zjednoczonych, w których przyjęto go entuzjastycznie, musiał zmagać się z przyklejaną mu łatką faszysty. W Japonii, do której udał się po zrzuceniu bomby na Hiroszimę, myślano o nim jako o amerykańskim imperialiście.
Fiona MacCarthy maluje nie tylko portret artysty, który mierzył się z nierozumieniem, lecz także człowieka zmagającego się z licznymi traumami: wspomnieniem okopów dużej Wojny, bolesnymi...