Jeśli to prawda, że recepcja szkolna stanowi margines marginesu, szary koniec historii literatury, to jest to margines nader wielki, a historia wciąż pozostaje nienapisana. Aby objąć ten obszar, literaturoznawczyni musi wejść – trochę po omacku i na własne ryzyko – na pole historii, nauk społecznych i politycznych i dydaktyki. A nie wyjątkowo jest się na kim wzorować. Zaledwie paru polskich autorów doczekało się monografii recepcji szkolnej. „Schulz w kanonie” jest zatem próbą nakreślenia własnej teorii badań nad recepcją i wcielenia jej w życie. Choć Katarzyna Warska skupia się na recepcji Schulza, nieuchronnie pisze historię polskiej powojennej polonistyki szkolnej i dalej: kreśli obraz byłej i obecnej rzeczywistości szkolnej i pozaszkolnej – społecznej i kulturalnej.
Tytułowy kanon daje pisarzowi uprzywilejowaną pozycję w historii literatury, lecz też go upolitycznia. Sprawia, iż jego dzieło staje się w rękach władzy narzędziem przemocy symbolicznej wobec uczniów. Siła opresji ma dwa kierunki: lektury szkolne zastygają jak magma i zaczynają funkcjonować „pars pro toto” jako swoje kanoniczne odczytania. Ale szkolny Schulz mazalety. Otwiera szkołę na Innego: na Żyda, którego los stał się symbolem, na nienormatywnego seksualnie, z czym choćby jego wielcy zwolennicy nie zawsze umieli się pogodzić, na nieśmiałego i wycofanego, wbrew powszechnym szkolnym nakazom bycia silnym i najkorzystniejszym w rywalizacji, na prowincjusza, którego nigdy nie uwiodła metropolia, a który uwodzi świat, a w końcu – na nauczyciela, który cierpiał katusze z powodu realizowania tego zawodu, ale dla wielu swych uczniów był mistrzem i życiowym drogowskazem.