Paweł Koćko (albo jak kto woli Tomasz Paczenko) nie mógł narzekać na wakacyjną nudę. I tym razem Pilipiuk nie oszczędza swego bohatera (bo przecież bohaterzy są po to, by ich doświadczać na różne sposoby, ku uciesze czytelników). Nie dość, że chłopak musi się ciągle ukrywać, to nadal nie wie zbyt dużo o swej tożsamości. Wciąż poszukuje odpowiedzi na pytania: kto podjął się pewnego szalonego eksperymentu genetycznego, jak rozumieć niepokojące sny, nawiedzające chłopaka? Jakby tego jeszcze było niewiele, nie za każdym razem wiadomo, kto szpieg, a kto przyjaciel...
Z tą powieścią czas nabiera innego znaczenia, a nieprzeciętnie poprowadzona akcja przykuwa uwagę do ostatniej strony. Pilipiuk coraz więcej wyjaśnia, lecz też stawia świeże znaki zapytania na drodze swoich bohaterów. Nad głową bohatera przetoczy się niejedna poważna burza. Na szczęście, czasem i słońce nieśmiało wyjrzy zza chmur.