Czytam Sawickiego i znów wraca do mnie ten dziwny cykl, jakim jest poznawanie Białorusi. O ile Ghana, Meksyk, czy wulkaniczna wyspa Stromboli są miejscami, do których można po prostu jechać, Białoruś jest przypadkiem odmiennym.
Nie jest to miejsce geograficzne ani czyste wyobrażenie. Zajmuje przestrzeń, którą można przemierzyć, ale – w przeciwieństwie do innych krain – nie rozciąga się wzdłuż,pomiędzy ludźmi, w głąb historii.
A przede wszystkim – w głąb serca. Być na Białorusi to nie tyle jechać gdzieś, ale bardziej – odnaleźć ją w sobie. Wtedy ta dziwna kraina, uwolniona od banalnych wytycznych geograficznych, rozpoczyna mówić czystym językiem ludzkich losów.