niemało mam dla pana serdeczności, i własnej, ze swej strony, i zapożyczonej, jeszcze z lutego tego roku, z pobytu Ksawerego Pruszyńskiego w Polsce, a może i wcześniej. Zawsze zresztą słyszałam o Panu, co najkorzystniejsze – pisała Julia Hartwig do Jerzego Turowicza w lipcu 1951 roku, prosząc go o złożenie kwiatów na grobie zmarłego miesiąc wcześniej i pochowanego na cmentarzu Rakowickim Ksawerego Pruszyńskiego.
Turowicz, który autora,,Trzynastu opowieści” znał jeszcze z czasów przedwojennych, a po wojnie publikował jego teksty na łamach,,Tygodnika Powszechnego”, nie omieszkał spełnić prośby młodej i pogrążonej w bólu kobiety.
Już ten pierwszy list niezbyt jeszcze wówczas znanej poetki, bo debiutancki tomik Julii Hartwig ukazać się miał dopiero w 1956 roku, do widocznie starszego od niej i uznanego już publicysty i redaktora naczelnego,,Tygodnika” oraz jego na ów list odpowiedź – dają przedsmak przyjaźni, jaka rychło zjednoczyła Julię Hartwig, a wnet także Artura Międzyrzeckiego, z Jerzym Turowiczem i z jego żoną, Anną.
Przyjaźń ta z czasem nabrała charakteru pokrewieństwa z wyboru i rodzinnej wręcz zażyłości. Prezentowane w tomie listy stanowią całość zachowanej, trwającej prawie pół wieku korespondencji Międzyrzeckich z Turowiczami, będącej świadectwem nie tylko wzajemnej przyjaźni i zażyłości obu rodzin, ale także arcyważnym świadectwem losów polskiej inteligencji w XX wieku.
mnóstwo z listów dorównuje, a niekiedy choćby przewyższa, najlepszy partie dzienników Artura Międzyrzeckiego i Julii Hartwig. Bez przesady więc można powiedzieć, iż korespondencja Międzyrzeckich i Turowiczów jest ich dziennikiem na cztery głosy.
Publikacja okaże się źródłem cennych informacji dla badaczy historii literatury,w dodatku dla tzw. Zwykłego czytelnika, zwłaszcza w kontekście 100. Rocznicy urodzin Jerzego Turowicza, która przypada 10 grudnia 2012 r.