Jadę samochodem. Zatrzymuję się przy drodze na siku. I się rozpoczyna. Rozglądam się, patrzę pod nogi. Boję się przeskoczyć poprzez rów i iść za drzewo. Boję się, że coś wybuchnie tak, jak w Afganistanie wybuchało.
Ten strach trwa chwilę. Wiem, że to wariactwo, lecz w głowie zostało. Teraz i tak jest lepiej. Śpię, nic mi w snach nie wybucha. Tak się inicjuje jedna z dwunastu powojennych opowieści. Powojennych, bo choć politycy o dziesięciu latach stacjonowania polskich żołnierzy w Afganistanie mówią misja stabilizacyjna, to tam była wojna.
Prawdziwa, ze strzałami, minami, ranami i śmiercią. Magdalena i Maksymilian Rigamonti, dziennikarka i fotograf spróbowali opowiedzieć o tej wojnie przez historie tych, którzy tam, w Afganistanie stracili ręce, nogi, kolegów, synów, mężów, ojców, spokój ducha.
mają za sobą dwanaście długich rozmów o stracie, rozmów o wojnie, uzależnieniu od niej, tęsknocie i miłości. Raz w miesiącu spotykali się z jednym bohaterem tej książki, prawie zawsze w jego domu.