W niedzielę 13 grudnia 1981 r. W Waszyngtonie dało się doznać weekendowe pustki. Prezydent Ronald Reagan przebywał w rezydencji w Camp David. Również ambasada USA w Warszawie była pozbawiona,,głowy": ambasador Francis J.
Meehan akurat wyjechał. Wieści o wprowadzeniu stanu wojennego w PRL potraktowano jednak wyjątkowo poważnie. Wobec narzuconych przez ekipę gen. Wojciecha Jaruzelskiego ograniczeń komunikacyjnych warszawska ambasada, a także konsulaty USA w Krakowie i Poznaniu, stały się dla administracji Reagana podstawowym źródłem danych o tym, co tak naprawdę dzieje się w Polsce.Dyplomaci nad wyraz aktywnie, choć z obszerniejszymi niżeli w czasie,,karnawału Solidarności" trudnościami, usiłowali takie informacje zdobywać.
Nie mniejsze zaangażowanie wykazywał kontrwywiad PRL, przechwytując imponującą liczbę amerykańskich raportów wysyłanych do centrali w Waszyngtonie.