Dzieci mają korzystną pamięć. Zosia pamięta niemal cały wiek. Jako nastolatka została skatowana poprzez SS-mana i zabrana z domu. Trafiła do obozu przesiedleńczego w Łodzi, przeszła selekcję, a następnie wywieziono ją na roboty przymusowe w Zagłębiu Ruhry.
Tam stała się Soszką. Czy ja mówiłam, iż się chciałam powiesić$883 Wiedziałam, iż muszę znaleźć gruby sznur. Wszystko miałam przemyślane. Drabinka również się znalazła. Plan był już dobry, fajny, tylko sznura nie znalazłam.
To i się nie powiesiłam. Historycy szacują, że od 50 do 250 tysięcy polskich dzieci zostało w czasie II wojny światowej porwanych, pozbawionych tożsamości i zgermanizowanych. Dużo z nich umierało zanim dotarło do miejsca przeznaczenia - wycieńczone biciem, głodem, trudami podróży.
Młodsze dzieci przeznaczano do adopcji, starsze, które ponadto musiały spełniać kryteria rasowe, do pracy w gospodarstwach, fabrykach, przy robotach drogowych. Taki los spotkał Soszkę. Choć jej historia jest rdzeniem książki, autorka udziela na dodatek głosu dzieciom spotkanym "po drodze".
Tym, które udało się po latach odnaleźć, i tym, których głos zachował się już tylko w archiwach. W trakcie zbierania tworzyw do książki autorka natrafiła na ślad tajemniczego szpitala położniczego, który okazał się być centralnym obozem aborcyjnym dla Westfalii.
zgromadzona poprzez nią dokumentacja spowodowała, że IPN wszczął śledztwo ws. Zbrodni przeciwko ludzkości. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.