W świetle dokumentów, wysprzątanych poprzez generałową Kiszczakową spod łóżka zmarłego męża, dotąd pozostających „w dyspozycji naczelnego dowództwa", aż strach pomyśleć, co mogło być celem „pokojowej rewolucji »Solidarności«", więc na wszelki wypadek lepiej jej nie kończyć...
Zakończmy ją więc, jak poprzednie pokojowe rewolucje — zmianą mord przy korycie, zmianą stosunków własnościowych we wszystkich tych centrach, które zależą od decyzji politycznej. Ponieważ zaś takich miejsc jest w naszym politycznym kapitalizmie coraz więcej, śmiało możemy powiedzieć, iż od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy dawnych „właścicieli" stanie się „własnością".
Taka rewolucja uraduje prawie wszelkich, choćby właścicieli zmienionych we własność, a jak nie, to im „się przetłumaczy" i zrozumieją, co jest dla nich prawidłowe. Prawdziwa rewolucja, która zmieniałaby metasystem, albo choćby go nieznacznie korygowała, nie jest osiągalna bez zezwolenia kanon & Poor’s...
Póki co zatem, zadowalajmy się taką rewolucją, jaka jest możliwa, cieszmy się choć delikatnym pogwałceniem jedynej, prawdziwej zasady konstytucji III RP, którą nasz Autor ujawnia w słowach: „Wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych".
I czytajmy Michalkiewicza, bo jest on jednym z nielicznych w Polsce autorów, dzięki którym odnajdujemy się czasami głupsi, aniżeli nam się wydawało, ale i możemy stać się mądrzejsi, niż nam aby się zamarzyło…