W niniejszej książce zajmuję się dychotomią, która jest jedną z najważniejszych w ontologii – dychotomią pomiędzy zwykłymi przedmiotami bądź substancjami a zróżnicowanymi atrybutami (tj. Własnościami, rodzajami i relacjami), które z nimi kojarzymy.
Moim celem jest wypracowanie prawidłowego filozoficznego opisu każdego członu tej dychotomii. Będę dowodził,najróżniejsze próby zrozumienia substancji albo atrybutów w kategoriach redukcyjnych zawodzą. Spróbuję wykazać, iż mówienie o atrybutach jest tylko – mówieniem o atrybutach; i podobnie, mówienie o substancjach jest tylko – mówieniem o substancjach.
skutkiem jest to, co wielu uzna za dziwne połączenie stanowisk – platońskiej teorii atrybutów, w której właściwości są powszechnikami czy wielorako egzemplifikowalnymi [multiply exemplifiable] bytami, których istnienie jest niezależne od „świata przepływu",, a także arystotelesowskiej teorii substancji, w której substancje są podstawowymi jednościami nie dającymi się zredukować do bardziej fundamentalnych metafizycznie rodzajów rzeczy.
(fragment Przedmowy Autora) Zdaniem Louxa, zadanie metafizyka jest relatywnie proste: przedstawić spójne i zgodne z przedfilozoficznymi intuicjami wyjaśnienie ontologicznej struktury świata danego nam w doświadczeniu.
Rzeczywistość filozoficzna jest jednak nieco bardziej skomplikowana i pojęciu metafizyki od zarania jej dziejów towarzyszą poważne kontrowersje. Jak powszechnie wiadomo, sam termin zawdzięczamy Arystotelesowi i tytułowi jego popularnego traktatu, choć sam Arystoteles traktatu tego tak nie nazwał, a tytuł ma raczej związek z ułożeniem jego treści (po fizyce) niż z jego specyfiką przedmiotową.
Niezależnie od autorskich intencji termin ten jednak zakorzenił się w europejskiej kulturze filozoficznej tak głęboko i potężnie, że proponowane poprzez Arystotelesa w „Metafizyce" określenia tej dyscypliny, jako filozofii pierwszej lub teologii, albo niemal w ogóle nie są używane, alboużywane są w zupełnie innym znaczeniu.
Jak przekonuje nas Loux, Arystotelesa w „Metafizyce" interesowały pierwsze przyczyny, co czyni z niej „dyscyplinę dotyczącą Boga", czyli nieruchomego poruszyciela. Ale to wąskie, jak byśmy powiedzieli dzisiaj, teologiczne znaczenie metafizyki nie definiowało, zdaniem Arystotelesa, tej dziedziny w wystarczający sposób, ponieważ uważał on także, że jest to dyscyplina, która zajmuje się „bytem jako bytem".
W ten sposób metafizyka przestaje być wąską dziedziną nauki dotyczącą pierwszej przyczyny resp. Pierwszych przyczyn, a staje się nauką uniwersalną w najmocniej ogólnym sensie: nauką „badającą wszystko, co istnieje".
Ale jest oczywiste, że tak pojmowana metafizyka może krzyżować się dziedzinowo z innymi naukami, które z definicji – jeśli ich wytworem ma być episteme – zajmują się raczej tym, co istnieje, a nie tym, co nie istnieje.
Żeby zrozumieć specyfikę przedmiotu metafizyki, trzeba zatem potrzebnie dookreślić, iż zajmuje się ona bytami i próbuje określić własności bytów jako istniejących właśnie (a nie na przykład jako funkcjonalnych, korzystnych czy spektakularnych), i dlatego usiłuje „nie tylko zrozumieć pojęcie bytu, lecz także najszczególniej ogólne pojęcia, takie jak jedność czy tożsamość, różnica, podobieństwo czy brak podobieństwa, które stosują się do wszelkiego, co istnieje".
Jak metaforycznie, a zarazem rewelacyjnie starannie puentuje to Loux, zadanie, jakie stoi przed metafizykiem, da się wyrazić następująco: ma on narysować nam mapę struktury wszystkiego, co istnieje.