Konflikt chińsko-japoński lat 1937-1945 można śmiało uznać za najbardziej zapomniany front II wojny światowej. Tymczasem był to front najdłuższy, zarówno w kilometrach, jak i w czasie trwania. Mordercze nieraz walki toczyły się przez 97 miesięcy, kapitulację zaś podpisano dopiero 9 września 1945 r. Do tego czasu tysiące wsi i miast Państwa Środka zamieniło się w gruzowiska, życie zaś straciło może nawet dwadzieścia milionów Chińczyków. Są to straty porównywalne jedynie z sowieckimi, rozdzielonymi wszakże miedzy Ukraińców, Białorusinów i Rosjan; w liczbach bezwzględnych żaden naród nie poniósł ofiar pokaźniejszych od narodu chińskiego. Choćby po Pearl Harbor większość Cesarskiej Armii Japońskiej operowała właśnie w Chinach, a nie przeciw Amerykanom czy Brytyjczykom. Szerzone poprzez komunistów chińskich opinie, jakoby wojska rządu Czang Kaj-szeka jedynie pozorowały walkę, w świetle rzetelnych badań okazały się nieprawdziwe. Pasują bardziej właśnie do podwładnych Mao. Mimo niemal całkowitego braku nowoczesnego uzbrojenia, nie dostarczanego w obszerniejszych ilościach także po wejściu Anglosasów do wojny, armie Kuomintangu nieugięcie opierały się Japonii. Wyczerpana wojną Republika Chińska, acz obdarzona poprzez Roosevelta formalnym tytułem obfitego mocarstwa, po gorzkim triumfie nad Japonią nie była w stanie oprzeć się szturmowi wspieranych przez Moskwę komunistów. Ci ostatni na długo pogrzebali prawdę o japońskim najeździe pod niebotyczną piramidą kłamstw.