Gość: Patrzę. I jacyś mi się dwaj zjawiają. Jeden na forum publicznym w długich mowach wobec tłumów potrafi chytrze role odgrywać, a drugi na terenie prywatnym, z pomocą krótkich słów zmusza tych, co z nim dyskutują, do tego, by sami z sobą popadali w sprzeczność.
Teajtet: Mówisz zupełnie słusznie. Gość: Więc my oświadczymy, iż ten, co dłużej mówi, to jest kto: polityk – czy mówca ludowy? Teajtet: Mówca ludowy. Gość: A ten drugi, powiemy, że to kto: mędrzec czy sofista? Teajtet: Mędrzec to być nie może, skorośmy przyjęli, że wiedzy nie ma.
Ale ponieważ to jest imitator mędrca, więc jasna rzecz, iż od niego po trochu zarwie nazwę, i ja już mniej więcej rozumiem, iż tego trzeba nazywać prawdziwym sofistą. To właśnie jest sofista ze wszech miar i w istocie rzeczy.
Gość: A może byśmy, tak jak przedtem, ujęli w całość jego nazwę, splatając ją od końca do początku? Teajtet: Owszem. Gość: Zatem to jest imitatorstwo doprowadzające do sprzeczności, a należące do części dwulicowej wywoływania mniemania, która należy do stwarzania złudnych wyglądów, wskazanego w stwarzaniu wizerunków, w umiejętności nie boskiej, ale ludzkiej, rodzaj twórczości wyznaczony w dziedzinie słów jako jej cząstka kuglarska.
Jeżeli ktoś powie, że z tego pokolenia i z tej krwi pochodzi sofista prawdziwy, ten zdaje się, powie prawdę największą. Teajtet: Ze wszech miar.