Postać Sokratesa jest w tym dialogu pełna plastyki i koloru. Żywe są postacie dwóch sofistów. Kriton, poczciwy, stary, naiwny znajomy Sokratesa jeszcze. Równie Ktezippos. Natomiast Kleinias, z którym Sokrates najdłużej rozmawia, jest dziwnie papierowy.
Zrazu odpowiada grzecznie i robi wrażenie poczciwego dziecka, a w połowie dialogu zaczyna wypowiadać dowcipne refleksje stylem platońskim i to tak płynnie i wytrawnie, że sam Kriton nie chce wierzyć w autentyczność słów, które Sokrates kładzie Kleiniasowi w usta.
W tym miejscu sam Platon mówi poprzez Kleiniasa. Potem już tego chłopaka nie słychać. I tak jest Kleinias trochę schematem zdolnego młodzieniaszka, a trochę Pytią i sobowtórem Platona. Kleinias wypowiada sąd ujemny o umiejętności pisania mów.
Dwaj sofiści są przedstawicielami tej umiejętności. Ostatnie ustępy dialogu Sokrates poświęca ponadto ocenie tej specjalności. Wszystko razem tak wygląda, jakby Platon, w latach, w których był rówieśnikiem Kleiniasa, myślał sam o tej karierze dla siebie, lecz spotkawszy Sokratesa nabrał obrzydzenia i pogardy dla sztuczek retorycznych i bałamucenia tłumów w sposób tani.
Tu, w tym dialogu, rozprawia się z tym zawodem, przeciwstawiając postać i metodę Sokratesa błazeństwom retorów.