Wspomnienia nieprzyzwoitej lekarki, która kazała pacjentom rozbierać się do badania. Sabina Skopińska opowiada o pracy w czasach przepisywania leków na oko i korzystnych w smaku, o biedzie, szerzącym się na wsiach kazirodztwie, bójkach, próbach samobójczych, symulantach i szantażystach.
Autorka wyjaśnia, co w swoim składzie miały krople dziewięciorakie, co znaczyło w gwarze kucanie, jaka forma leczenia skracała życie o rok lub dwa, kim były „lwy kasowe" oraz dlaczego pacjenci nie chcieli przyjmować leków w proszku.
To historia polskiej medycyny podana w wyjątkowo ciekawej i dostępnej formie, przybliża nie tak odległe przecież czasy, a jakże fascynujące i odmienne od naszych. Okazało się, że po powrocie z sanatorium, gdzie chory nie chciał już dłużej przebywać, leczył go cały zespół lekarski Starołęki.
„Doktór wojskowy" zdążył nawet zapisać choremu Famela oryginalnego, nie takiego jak w Kasie Chorych, bowiem w Kasie Chorych „to jedno oszukaństwo". Po tej zbawiennej wizycie zawezwano „mądrą".
Babina kadziła i czarowała, spluwała na cztery strony świata i wymawiała różnorodne zaklęcia. Zaaplikowała nawet choremu rosół z czarnego koguta, zabitego o północy, ale i to nie pomogło, więc pacjent ostatecznie wrócił do mnie (fragment).