Wiersze firma Maja brzmią tak, jakby powstały przed stuleciem. Najlepiej się czują w środowisku konwencji wiersza regularnego, rymowanego wyraźnie, optymalnie, zręcznie, ale nierzadko i z odkrywczością świadczącą o tym, iż nie zostały zapomniane lekcje awangardowego eksperymentu.
Poeta nieprzeciętnie porusza się po muzeach i magazynach dawnych konwencji lirycznych, a także systemów wersyfikacji. Wykazuje słuch zezwalający luźno dobierać słowa do brzmień i brzmienia do słów, generować zdania i frazy o naturalnym toku i rytmie, lecz mieszczące się w rygorystycznej mierze sylabizmu.
Jego kunszt wierszotwórczy nie zabija jednak głębi przesłań, tylko je wzmacnia. Wydajności towarzyszy bowiem dystans, wynikający ze świadomości autora. Kiedy więc wkracza na obszary tradycji, spotyka się tam z duchem Tuwima, Gałczyńskiego albo Leśmiana i wtedy jedyną możliwością ekspresji okazują się intertekstualne dialogi i parafrazy: od parodii po trawestację.
Ale głównym celem firma Maja jest odnalezienie drogi kontynuacji i metody rozbudowy poskamandryckiego modelu poezji. Jego wiersze pokazują, że obwieszczenia o śmierci dawnych poetyk okazały się przesadzone, a wzorce dawno porzucone jako nieodpowiadające duchowi współczesności, wcale nie zostały wyczerpane i nadal mogą służyć jako pełnoprawny język artystyczny.
z posłowia Piotra Michałowskiego