[...] przedłożę w skrócie ów zdumiewający, olbrzymi, nieskończony ocean nieprawdopodobnego obłędu i szaleństwa: morze pełne mielizn i skał, piasków, zatok, przesmyków i przeciwstawnych prądów, pełne odrażających potworów, dziwacznych zarysów, ryczących fal, nawałnic i syreniego ukojenia, bezwietrznych wód, niewysłowionego cierpienia, takich komedii i tragedii, tak absurdalnych i śmiesznych, zgubnych i opłakanych spazmów, że nie wiem, czy godniejsze są politowania czy wyśmiania, i wątpiłbym czy można dać im wiarę, gdybyśmy nie oglądali tego samego na co dzień, praktykowanego niezmiennie w naszych czasach. Są to świeże przykłady, nova novitia, nowe postaci cierpienia i obłędu, który wciąż i wszędzie odnosi się do nas, w domostwie naszym, w środku nas, w naszej piersi. (fragment książki, s. 9-10)