Zbiór ten to efekt dwudziestu lat zafascynowania fantastyką. Wszystkie opowiadania (oprócz otwierającego zbiór "Zdrajcy", który dawno temu miał ukazać się w magazynie "Science Fiction", lecz zaginął wśród nawału tekstów jakimi zasypywana była ówczas redakcja) były już wcześniej publikowane na łamach periodyków fantastycznych. Reprezentują one najróżniejsze gatunki fantastyki: fantasy, horror i science fiction. "Glennen Yryath", o jeńcu wojennym z wojny kosmicznej, który zostaje zmuszony do niebezpiecznej misji na planecie, która przypomina Ziemię z X wieku n.e., to opowiadanie debiutanckie, które powstało na konkurs miesięcznika literackiego "Fantastyka" w 1988 roku, aby po wędrówkach po biurkach "Fenixa" i "Science Fiction" trafić na łamy "Esensji". "Najsilniejsze z Uczuć" z 1994 roku - opowiadanie o młodym człowieku, który nie ma nic do stracenia - w dodatku powstało na konkurs, wtedy już "Nowej Fantastyki". "Park" to debiut literacki w "Science Fiction" i pierwszy i jedyny dotąd horror, a ściślej to raczej kolejna gatunkowa hybryda. Ten pierwszy okres twórczości zamyka "Zdrajca" z 1997 roku. "Balaton", ostatni tekst zbioru, to opowiadanie powstałe po 7 latach przerwy w pisaniu. Miało ukazać się w zbiorze opowiadań "Ubika", lecz wyszło w "Magazynie Fantastycznym". Rozpoczyna ono nowy rozdział, który być może wyewoluuje w nowych kierunkach.
Fragment:
"Do wyspy dopłynęli w ciągu godziny. W tym czasie Eniko zdołała przyjrzeć się precyzyjnie Imre. Był szczególnie wysoki, na oko 195 centymetrów, o sylwetce muskularnego pływaka. Od ziemskich mężczyzn, o ile mogła dojrzeć, od-różniał go zupełny brak owłosienia poza włosami na głowie (czyżby golili całe ciało?), znaczne stopy i nad wyraz długie ręce, uszy nieco większe i o nieco od-miennym układzie chrząstek, ten nos taki jakiś niedługi, te oczy takie bardzo wąskie i duże, kości policzkowe umieszczone zbyt wysoko, podbródek bardzo zbyt niedługi, szyja zbyt długa, kolana jakieś znaczne. Może jego układ mięśniowy był miejscami nieco inny, może tu i tam fragment budowy jego sylwetki różnił się od ziemskiej, lecz w sumie różnice były tak znikome, że aż trudno jej było uwierzyć. Nawet to-to było tam gdzie trzeba i trafnych wymiarów. Stała po prostu obok wyjątkowo zdrowego okazu przystojnego mężczyzny. Ależ on silny i wydajny, pomyślała, obserwując jak Imre zaczajony nieru-chomo jak kot uderzył harpunem w niewidoczny dla niej cel, chybił i wy-szarpnął drzewce z wody, kiedy skoczyło z powrotem jak odbita piłka. Na chwilę przed oczami pojawił jej się obraz Tibora, szczupłego, bladego okular-nika o zaczerwienionych oczach, który kochał książki i nie wiedział, co to jest sztanga. Błyskawicznie pomyślała o czymś innym. Badawczo przyjrzała się roślinie, która stanowiła maszt i żagiel pojazdu. Postukała w korę. Twarde jak stal drzewo niebiesko-szarego koloru. Liść był niebiesko-zielony, pokryty siateczką czerwonych żyłek, w dotyku podobny do błony nietoperza. Po chwili odkryła, iż drzewo stanowiło także miecz katamaranu - jego długie korzenie ginęły w brudnych odmętach. Unosiło się na powierzchni same - potężna tuleja tworzona z wydrążonego pnia drzewa, trzymająca pień liścia w ciasnych objęciach na wysokości dwóch metrów, służyła tylko do wyłapywania siły pociągowej rośliny. Upewniła się o tym, kiedy minęli kilka wolno pływających liści, w większości młodych jeszcze drzewek, które trzymały się pionowo na falach."