poprzez długi okres PRL niewiele się pisało o międzywojennym ruchu konserwatywnym, a jeśli już, to opowieść o nim była skażona ideologicznie. Pisano o konserwatystach eksponując ich przywiązanie do tzw. Minionej epoki, niechęć do reform, egoizm klasowy, a w głównej mierze podkreślano ich zupełnie marginalne miejsce na polskiej scenie politycznej itp. Sytuacja ta zaczęła ulegać stopniowej zmianie już w latach 80 XX w. Niemniej książka Macieja Słęckiego jest swoistą wyprawą w nieznane, odkrywaniem nowego lub zapomnianego świata.
Jak wyznaje sam Autor, w swoich badaniach co i rusz natykał się na archiwalia, do których nie zaglądano co najmniej od czasu Powstania 1944 r., pozostawały dziesiątki lat nietknięte krytycznym okiem nie tylko historyka idei, ale właściwie żadnego badacza. Wartością szczególną tej książki jest to, iż Słęcki zajmuje się w niej przeważnie tym nurtem konserwatyzmu polskiego, który nie zdecydował się na współpracę z obozem piłsudczykowskim i pozostał wierny związkowi z endecją, co zresztą nie było nieskomplikowane ani dla konserwatystów, ani dla endeków.
Konserwatyści byli bowiem i pozostali ruchem wytwornym, związanym z ziemiaństwem i ledwie próbującym wybić się ze skazania na klasowość, a endecy od samego początku byli ruchem demokratycznym, ludowym i ponadklasowym, i takim chcieli pozostać, widząc w tym możliwość przejęcia w Polsce władzy, do czego, jak wiemy, ostatecznie w II RP nie doszło. Jak zauważył jeden z recenzentów dzieła, prof. Szymon Rudnicki, autor spełnił zamiar możliwie pełnego zaprezentowania dziejów międzywojennych ruchu konserwatywno-narodowego, jego praca może być przykładem drobiazgowych i wyczerpujących badań, i, jak z kolei zauważa prof. Roszkowski, zasługuje na zachwyt i uwagę czytelników.