Miłość Adama do Antoniny skończyła się nagle. Odszedł, a emocje w czasie ostatniego spotkania nie pozwoliły na wyjaśnienia. Została po nim pustka, dziesiątki pytań i ani jednej odpowiedzi. Drań, można by rzecz, gdyby nie to, iż decyzja, którą podjął, również dla niego oznaczała katastrofę. Kochał Antoninę i z całego serca nienawidził losu, który zmusił go do tego, by ją zostawić, nie mówiąc prawdy. Nic nie mówiąc. Bo prawda, odkąd ją poznał, była jak kamień u szyi skazańca, ciągnący go coraz głębiej w dół. Czy jest dla nich nadzieja? A może lepiej, żeby już nigdy się nie spotkali?
Tosię i Adama poznajemy, gdy jadą do jego matki. Ona jest lekko spięta – w końcu nie codziennie poznaje się przyszłą teściową, on pełen uwielbienia dla niej i wiary. Jest między nimi bliskość, o której można marzyć. Jest i chemia. Skąd więc dystans, z jakim traktuje Antoninę matka Adama? Zachowuje się, jakby była jedną z tych kobiet, które pragną zatrzymać syna tylko dla siebie z obawy, że nie poradzi sobie ze światem. Ciężko w to uwierzyć, Adam nie wygląda na uzależnionego od matki słabeusza, lecz jak każdy ma za sobą przeszłość. Mimo prawidłowych chęci Tosia zaczyna odczuwać niepokój, zwłaszcza gdy starsza Pani nagle postanawia zakończyć wieczór. Zdenerwowało ją coś, co było powiedziane przy stole, ale Tosia nie ma pojęcia o co chodzi. Adam zostaje, aby zaopiekować się matką i od tamtej pory wszystko rozpoczyna iść nie tak.
Debiutancka powieść Edyty Kahl-Łuczyńskiej to nie jest historia o miłości. To opowieść o losie, który daje lub odbiera. O sprawach, na które nie mamy wpływu. O cierpieniu, stawaniu w obliczu prawdy o sobie i pozbywaniu się złudzeń. A także o odwadze, żeby zaczynać raz po raz od nowa. Kolorów opowieści dodają malownicze pejzaże Dolnego Śląska, smakowite dania, prawidłowe wina i niemało innych komponentów, które sprawiają, że ciężko jest oderwać się od tej książki. Tytułowa prawda pozostaje tajemnicą aż do samego końca powieści.