"Jasna strona ksieżyca" to kryminał z wątkiem miłosnym. Odkrywanie prawdy czasami bywa niebezpieczne. Dążąc do celu czasami odkrywamy inne barwy życia co prezentuje książka. Księżyc ma dwa oblicza: jedną mroczną i drugą jasną.
Fragment:
Wprowadził kolejny nabój do komory nabojowej. Teraz starczyło lekko nacisnąć spust i wysłać do piekła faceta, który pomagał być tym dzieciom z Kwiatowej upośledzonym na psychice do końca życia. Miałem w tym momencie gdzieś sądy, konsylia medyczne, adwokatów, których oni aby sobie wynajęli, miałem to wszystko gdzieś. Byłem lekarzem, który skraca ból. Po prostu strzeliłem mu prosto w łeb. Trzeci z rannych zaczął błagać mnie bym darował mu życie. Spojrzałem w jego stronę. Miałem śmierć w oczach. - Zaraz podłączę ci kroplówkę.? I strzeliłem. Zgasiłem światło, zostawiając trzy trupy w pokoju nr 2. Wychodząc zauważyłem przerażonych ludzi, śladowe dzieci, to był straszny widok. Oni widzieli we mnie mordercę, a ja widząc te dzieci widziałem dzieci z Kwiatowej. Jakaś kobieta krzyknęła: - Proszę nas nie zabijać. Wyjąłem legitymację powiadamiając, że jestem prywatnym detektywem i nie zrobię im żadnej krzywdy. Użyłem broni tu zacytowałem regułkę:?Dla odparcia i bezprawnego zamachu zagrażającemu życie albo zdrowie....? i zszedłem na dół. Spojrzałem w stronę baru. Nikogo tam nie było. Barmanka słysząc strzały pewno uciekła. Zrobiło mi się tylko żal właściciela tego zajazdu. Zrobiłem mu niezłą reklamę.