Testament Leona XIII to szczególnie ważny dokument, w którym papież z troską pochyla się nad tym, co w epoce, w której żyć mu przypadło i w epoce nadchodzącej, spotyka i spotykać będzie Kościół. W doskonały sposób odczytuje znaki czasu i będąc przygotowanym na nadchodzące coraz poważniejsze trudności i prześladowania, w dokumencie przekazuje wierzącym nadzieję, pisząc tak oto: „Nie życzylibyśmy sobie, aby obraz obecnego bolesnego położenia miał osłabić zupełną ufność w pomoc Boską, która spowoduje ostateczny tryumf w odpowiednim czasie i w sposób sobie właściwy. W głębi ducha żywimy smutek głęboki, ale o ponadczasowe istnienie Kościoła lęk Nas nie bierze. Prześladowanie jest – jak powiedzieliśmy na początku – dziedzictwem Kościoła, gdyż Bóg, doświadczając i oczyszczając swoje dzieci, wyprowadza wyższe i bardziej wartościowe dobra. A dopuszczając do zwalczania przeciwności, objawia jeszcze swoją Boską pomoc, która udziela nowych i nieprzeczuwanych środków dla utrzymania i wzrostu jego dzieła, którego nie pokonają siły, sprzysiężone na szkodę jego. Dziewiętnaście wieków istnienia wśród różnorodnych kolei ludzkości poucza, iż burze nie docierają do podstawy, lecz przechodzą”. Czy tak samo powinni myśleć katolicy też i w obecnej dobie będąc świadkami nieprawdopodobnego wręcz i powszechnego upadku duchowego?