Stanisław Madej pięćdziesięcioletni kawaler, miał kiedyś szanse zostać pisarzem. Jednak po swoim debiutanckim tomiku otrzymał list z druzgoczącą krytyką jego książki. Zawarta była w nim groźba, że jeśli jeszcze raz ośmieli coś opublikować zazna publicznego linczu. Bohater „Chaszczy” kurczy się, zajmując się przez lata jedynie redagowaniem i tłumaczeniem tekstów. Pędzi życie jakby w kominiarce.
Po śmierci matki, kupuje stary domek w puszczy i oddaje się nowej pasji – ornitologii. Pewnego dnia, polując obiektywem swojego aparatu na wilgę, w koronie drzewa zamiast ptaka, odnajduje wisielca. To makabryczne znalezisko iż po raz pierwszy od lat wystukuje w komputerze swoje własne zdanie, a nie tłumaczenie: „Dlaczego człowiek wspina się na drzewo, pod niebo i skacze do piekła?”
To pytanie natury kryminalno filozoficznej powoduje, iż z ornitologa staje się detektywem.