Wśród żeglarzy regaty Sydney-Hobart uważane są za jeden z najniebezpieczniejszych wyścigów.
Wydarzenia roku 1998 uzasadniają to przekonanie.
Na rywalizujące tamtego roku jachty spadł znienacka sztorm z wiatrem, którego prędkość przekraczała 150 km/h i ogromnymi, załamującymi się falami.
Dwadzieścia cztery jachty zostały porzucone na morzu, sześćdziesięciu trzech żeglarzy stoczyło dramatyczną walkę o życie. Sześciu z nich ją przegrało.
Odtwarzając koszmar jaki przeżyły dotknięte poprzez los załogi, Martin Dugard zabiera nas kilkaset mil od wschodniego wybrzeża Australii, na środek Cieśniny Bassa (zwanej poprzez żeglarzy diabelskimi wodami). Na podstawie rozmów z uczestnikami regat, rozbitkami i członkami rodzin tych, którzy nie wrócili, kreuje stanowczo emocjonalną książkę. Opowieść o żeglarzach, wśród których byli jednocześnie zawodowcy jak i amatorzy, w tym prezesi znacznych korporacji i miliarderzy, ryzykujących wszystko w starciu z nieokiełznanymi siłami natury. Siłami, których w 1998 roku pokonać nie było można.