OD AUTORA:
Narodowe Siły Zbrojne, zwane powszechnie NSZ, były organizacją wojskową i swobodnym kierunkiem politycznym, gdzie weszli ludzie najróżniejszych zapatrywań, prócz komunistów. Było to pokolenie Polski Niepodległej, wyrosłe bez stygmatu niewoli. Oburzeni do głębi nieudolną kampanią Września. Nie wierzący na jotę sprawcom klęski — aby w podziemiu rozsądkiem się kierowali. W kraju nie miałem czasu na politykę. Na emigracji politykierstwo wysunęło się na pierwszy plan. Przy bierności działaczy dawnego ONR i stałej kampanii oszczerstw, prowadzonej przeciwko NSZ, nie chcę milczeć. Ponieważ wszyscy kolejni dowódcy NSZ nie żyją, jestem, aby dać świadectwo. Mój udział w NÓW i praca od stworzenia NSZ na stanowisku szefa sztabu Dowództwa autentyzuje pamięć, żywa w dyskusjach i decyzjach dowódcy.
Będę bezstronny, bo tylko prawda ma wartość, wsparta przez studia oficera sztabu generalnego, prawnika i historyka. NSZ stały się rozdziałem polskiej historii, jednako wymazywanej poprzez komunistów i b. KG-AK. Nie mam dość tworzyw źródłowych, żeby ją napisać. Moje wspomnienia z Polski, Naczelnego Dowództwa i z 2. Korpusu będą inne, niż publikowane dotąd. Jedność wykładni lat od 1939 do 1948 jest godna miana bezmyślności. Polakom nie może wystarczać. Przypisywanie sobie wszystkich zasług poprzez utalentowane pióra akowców, pogrobowców BBWR, tłumi głos wolny, wolność ubezpieczający. To generał Maczek pisał do dr. K. Gluzińskiego, przewodniczącego Rady Politycznej NSZ: rozwój wypadków Wam przyznał rację. Należało sporo tysięcy ludzi wyprowadzić z Polski, jak Wyście to uczynili. Jesteście dla wielu żywym wyrzutem sumienia. Oszczerstwa spadające na NSZ i zachwalanie własnych zasług, są nadużyciem dezinformacji i pieniędzy społeczeństwa.
Ta książka pokazuje się z sporym opóźnieniem. Postanowienie milczenia obowiązuje dawne ONR. Politycy S.N. Wypracowują własną legendę, a przynajmniej alibi. Paszkwil Pilacińskiego częściowo napisał i wydał Giertych, już w tytule rozpoczynając od błędu: NSZ nie istniały w 1939 roku.
Namaszczone opracowania dotyczące Podziemia pomijały NSZ. Nawet Komisja Historyczna Sztabu Głównego odsunęła nasze relacje i własną rzetelność. Zespół b. Żołnierzy NSZ wydał cztery Zeszyty do historii NSZ.
Materiał to nierówny ale cenny, bo bliższy czasowi walki. W. Żbik-Kołaciński dał rzecz nadzwyczajną, pełną życia historię rejonu. W 1950 r. Paryska Kultura ogłosiła mój szkic. Ukazały się artykuły Z. Siemaszki.
W 1971 r. Napisałem I wersję tej książki; przesiedziała lat 10 w ideowym areszcie "przyjaciół". W sześć lat później byłem gotów z II wersją i wtedy otrzymałem serdeczny list od oficera kawalerii K. Krzeczunowicza z obietnicą załatwienia druku tanio i prędko. Posłałem maszynopis i pieniądze. Odpowiedział zasadniczo, po kilku nagabywaniach, że jest przyjacielem gen. Pełczyńskiego, a drukować będzie minister Roman Czerniawski. Odtąd nie było wątpliwości — maszynopis wyłudzono. R. Czerniawski (handlowe nazwisko — Garby) nie odpowiadał na moje listy. Obaj oficerowie, szlachetni kawalerowie V.M., przeprowadzili cenzurę wraz z b. KG-AK. Tekst otrzymałem z powrotem dopiero po czterech latach. Na marginesach niedbale zatarte uwagi — bujda, skreślić. Rozdziały niektóre przerobione, inne skomponowane poprzez "Machejków" w Londynie. Moralność nie jest cechą cenzorów. Wyrzuciłem więc kukułcze jaja i wracam do swojego tekstu i stylu. Piszę bez pretensji do artyzmu, jak żołnierz chwytam stygnące fale polskich zmagań. Muszę jednak pisać i o polityce, bo ona decyduje o życiu i śmierci narodów. Opisana cenzura i różne naciski usiłują mnie wprowadzić na tory ulgowej taryfy. Gdybym uległ -- zdradziłbym sens pisania. Będę opisywać błędy i szkicować sylwetki ludzi nadzwyczajnych i zaledwie karykatury. Będę ścierać fałszywą pozłotkę z gipsowych pomników, w nadziei, iż w przyszłości karły nie sięgną po rządy, gdy ujrzą swe odbicie w moim zwierciadle. Oby! Lloyd George we Wspomnieniach wojennych zauważył: niezależnie od tego, czy chodzi o potępienie, czy pochwalę, podkreślam konieczność zasady — wszystkie takie opinie mogą być pożyteczne tylko wtedy, gdy są oparte na prawdzie. Jeśli dla czczonych, czy drogich nam wspomnień iluzji, ukryjemy prawdę i zasłonimy ją laurami, nie nauczymy się niczego i następnym razem może nie unikniemy katastrofy. Tak pisał rzeczywisty dyktator wielkiej Brytanii w I Wojnie Światowej.
W Stanach Zjednoczonych o wszelkich u góry, w Anglii choćby o W. Churchillu, we Francji o de Gaulle'u — historia i prasa wypowiada się swobodnie. U nas stwarzano drugie osoby po Prezydencie, chronione karą i konfiskatą. Nie wierzmy w dziarskie byczo było, byczo będzie, a z legionowego słownika pożyczone kawę na ławę, choć brzmi ludowo.
W NSZ kierowaliśmy się pełnym zrozumieniem zapotrzebowania wojskowej jedności w ostatecznym działaniu podziemia. Powstanie widzieliśmy jako domenę sztabowego przygotowania i operacyjnego dowodzenia Armii Krajowej, która wykona rozkazy Naczelnego Wodza tylko w chwili wejścia na nasze ziemie wojsk z zachodu. Nigdy inaczej! Nie uznawaliśmy celowości w roztopieniu naszych oddziałów w AK, które zaimplementowano w praktyce wobec NÓW. Stwierdzam, iż operacyjne podporządkowanie NSZ było następstwem rozkazu płk. Dziewicza w stosunku do wschodnich terenów, a potem w stosunku do całości organizacji nakazane poprzez płk. Kurcyusza, na wypadek zmian nagłych, powstanie przyśpieszających. Nic więcej obaj nie zamierzali oddać KG-AK, gdzie panowała małostkowa nieufność i obawa zamachu stanu wobec zasiedziałego zespołu, rządzącego do wybuchu wojny. Dowódcy NSZ obawiali się sprawców klęski z Września i nie mylili się, jak wykazał "sukces" Powstania. Inspekcjonując Okręgi NSZ, namawiałem do współpracy z AK na szczeblu okręgów.
Żołnierzy AK w terenie traktowaliśmy jak kolegów z innych formacji. Byłem i dotąd jestem przerażony niefrasobliwością myśli, z którą zawodowi generałowie i starzy sztabowcy zamienili sztukę wojenną, za każdym razem im obcą, na powstańczą ruchawkę, bo tak już od 5-go września wyglądała kampania. Później przypieczętowały to gruzy Warszawy, gdy planowanie szeregu lat, podarło w strzępy kilku akowskich generałów w piwnicy. Tu nie godziliśmy się z ich żądaniami w pertraktacjach i nie wyrażamy im uznania po Powstaniu — uzurpatorom wiedzy i wojskowej własności Ojczyzny.
Nie jest przypadkiem, iż w ciemną noc obu okupacji tylko Kościół Polski miał sporych ludzi, na miarę narodowego nieszczęścia. Było to poczuciem odpowiedzialności za życie wszystkiej braci. Po Piłsudskim została małość ludzka, przywykła do wyłącznego czerpania z Rzeczypospolitej. Ona uczepiła się Podziemia i po śmierci obu Naczelnych Wodzów dotąd trwa, przynajmniej przy fikcji rządzenia.
Kajetan Morawski taką dał sylwetkę Piłsudskiego: „Nie było systemu pomajowego. Był najpierw tylko Piłsudski, znakomity szlachcic kresowy, o intuicji męża stanu i temperamencie rewolucjonisty, wielkopański i rubaszny, jednocześnie bliski trywialności jak legendy. Piłsudski, dla którego Polska była jakimś wielkim Żulowem czy Pikieliszkami, że chodził po niej, gderząc i dziwacząc i kijem sękatym poganiał ekonomów i parobków. Swą renesansową bujnością i małostkową mściwością, swą osobą i legendą przesłonił i przytłoczył cafy okres dziejów Polski i wdarł się w życie każdego z nas. Nie darmo o nim mówili rekruci ze Wschodnich Kresów — "Korol Polski".
Męczące powtarzanie, iż są piłsudczykami, jest dalekie od prawdy.
Piłsudski był wodzem zwycięstwa 1920 roku. Oni stali się autorami klęsk i utraty dziedzictwa, poprzez nieporównaną megalomanię. Zachowali tylko tupet, widoczny w pomniejszaniu zasług generała Sikorskiego i w zasypywaniu popiołem stolicy — zwycięstwa pod Monte Cassino.
To ci sami, co bez wyczucia proporcji i bez męskiego serca Polaków, rozmawiali z przedstawicielami NSZ, którzy myśleli niezależnie,poprawnie i nie kierowali się prywatą.
OD Redaktora: „O Narodowych Siłach Zbrojnych" otrzymałem od pana Stanisława Żochowskiego wiosną roku 1985.
Maszynopis zawierał tekst „O NSZ" w pełnym rozmiarze, nieocenzurowany poprzez wydawnictwo londyńskie, w którym Książka ukazała się w roku 1983.
Perypetie Autora z cenzorami opisane są w poniższym tekście, podobnie jak i wyjaśnienia wielu zasadniczych kwestii, np. O rzekomym mordowaniu poprzez NSZ Żydów, będących – w rzeczywistości – nikczemną plotką na potrzeby walki politycznej z NSZ, „wypuszczoną" przez Biuro informacji Prasowej KG-AK i ochoczo podjętą przez system sowiecki, wysługujący się kryminalistami uchodzącymi za Żydów-komunistów.
O problemach z czarną propagandą, Autor pisze następujące, wstrząsające zdania:
„W zagadnieniu nas niebanalnym Rzepecki określa dokładnie swój stosunek: Pierwsze pertraktacje o wcielenie NSZ torpedowałem uporczywie, wraz z płk. Sanojcą przypominaniem zbrodni pod Borowem. Sanojca był szefem Oddziału I sztabu AK. Poprzez liczne wydawnictwa podziemne, a zwłaszcza Biuletyn, Rzepecki poprzez długi czas systematycznie judził, oczerniał i kłamał, zmieniał określenia nadane poprzez Bora i przeciwdziałał podpisaniu umowy z NSZ, pisząc jakże wyraźnie: widziałem w tym otwartą dla nas drogę w przepaść polityczną. To Rzepecki jest autorem oskarżeń o mordowaniu Żydów przez NSZ. Wysłanemu na własną rękę do Londynu Sałacińskiemu kazał alarmować ministra obrony gen. Kukiela i przedstawić mu katastrofalną sytuację polityczną w AK. Kończył te zabiegi oceną swego komendanta — nasz Kościuszko do chrzanu".
Dla wyjaśnienia należy podać, iż jako „mord pod Borowem", opisywana jest akcja oddziału Narodowych Sił Zbrojnych, polegająca na likwidacji bandy pospolitych rabusiów i morderców, terroryzującej okolicę, a wyraźnie stroniącej od potyczek z Niemcami, o czym pisze nawet lewacko stronnicza wikipiedia na: http://pl.wikipedia.org/wiki/Mord_pod_Borowem
Akcja pod Borowem jest działaniem symptomatycznym dla wszelkich oddziałów regularnych, jak NSZ, we wszystkich krajach świata atakujących bandy rabusiów – patrz na działania amerykańskiej Gwardii Narodowej w Nowym Orleanie po przejściu huraganu, etc.
Przy okazji Autor wyjaśnia kulisy wieloletniej blagi, jaką system sowiecki forsował w edukacji PRL – o „wyczynach" partyzantki komunistycznej, z oddziałów GL i mitycznej AL, w których – na swoje nieszczęście – szukały schronienia Osoby pochodzenia żydowskiego, zajmującymi się działalnością rabunkową i mordem, dla zatarcia śladów.
„Oddziały" takie, będące w rzeczywistości bandami rabunkowymi, zarówno AK, jak i NSZ traktowały, jako zwykłych kryminalistów, czego rezultatem było ich usuwanie, bez oglądania się na przynależność etniczną sądzonych i rozstrzeliwanych przestępców.
Jest faktem szczególnie znamiennym, iż żadna krzywda nie stała się wielu Żydom, którzy – czasami przypadkiem – przystępowali i służyli ofiarnie w oddziałach Narodowych Sił Zbrojnych, na temat czego powstała już dość duża dokumentacja, do której odsyłam – w tym miejscu – Czytelnika, pragnącego pogłębić znajomość historii.
duży fragment otrzymanego od mężczyzny Stanisława Żochowskiego maszynopisu, dotyczący stosunku Narodowych Sił Zbrojnych do Powstania Warszawskiego, a także fragmenty książki „O NSZ" opublikowałem w pokazującym się w Wiedniu czasopiśmie „Myśl Niepodległa" z lata 1985 roku, dostając od ich Autora wszelkie prawa do dalszych publikacji, w stosownym czasie i miejscu.
Książka „NSZ, o Narodowych Siłach Zbrojnych" stanowi bezcenny dokument nie tylko historyczny, lecz także i polityczny, gdyż posiada całościowy program Organizacji Narodowo-Radykalnej, Związku Jaszczurczego i kierownictwa politycznego Narodowych Sił Zbrojnych, jakże różnorodnego od – totalitarnych i centralistycznych - deklaracji Ich współczesnych epigonów.
Jednym z ważniejszych – wobec fali oszczerstw – punktów programowych, cytowanych w Książce, jest zawieszenie - na czas wojny - nie mającego nigdy oblicza rasowego, konfliktu pomiędzy ONR a ekonomicznymi interesami żydowskimi, wraz ze zdecydowanym odłożeniem uregulowania kwestii spornych na drodze kompromisu, po zakończeniu okupacji niemieckiej.
Już w pierwszym zdaniu „O Narodowych Siłach Zbrojnych" Autor wyjaśnia Czytelnikowi czym była ta formacja i Kogo się składała:
„organizacją wojskową i swobodnym kierunkiem politycznym, gdzie weszli ludzie przeróżnych zapatrywań, prócz komunistów. Było to pokolenie Polski Niepodległej, wyrosłe bez stygmatu niewoli. Oburzeni do głębi nieudolną kampanią Września. Nie wierzący na jotę sprawcom klęski — żeby w podziemiu rozsądkiem się kierowali".
Powyższe trzy, lapidarne zdania, stanowią dogłębną, żołnierską krytykę całego systemu politycznego Dwudziestolecia Międzywojennego, będąc jednocześnie zapowiedzią kontynuacji politykierstwa epigonów śp. Marszałka Piłsudskiego w warunkach – co jest zjawiskiem cywilizacyjne niepojętym - bezpośredniej konfrontacji z wrogiem, dążącym do fizycznej eksterminacji Narodów zamieszkujących podbite, na spółkę z sowietami, terytoria Rzeczypospolitej.
Sposób progresywnania wyższego dowództwa Armii Krajowej wobec Żołnierzy NSZ jest jednocześnie przestrogą dla współczesności, aby zaprzestała – ciągnących się latami – swarów, pieniactwa i przepychanek „do koryta" i zespoiła się dla Dobra Wspólnego, czyli Rzeczypospolitej.
Oddaję Czytelnikowi do dłoni jedną z najbardziej wartościowych, gdyż niezakłamaną i nie podkolorowaną, relację naocznego - kompetentnego wykształceniem wojskowym i historycznym – świadka, biorącego bezpośredni udział – jako Szef Sztabu Narodowych Sił Zbrojnych – w procesach organizacji jednostek własnych NSZ i prób ich scalenia z Armią Krajową.
Kwestię, czy opinie Autora, jako Osoby w opisywane wypadki bezpośrednio zaangażowanej - na płaszczyźnie organizacyjnej i emocjonalnej - uznać można za w miarę obiektywne – pozostawiam do rozważenia Czytelnikowi.
Marek Stefan Szmidt, styczeń AD 2014