Ponad 550 km, piach, kurz, kamienie, woda (bynajmniej pitna...), czy słońce czy deszcz, nieraz pod wiatr (większość wiatrów nad naszym Bałtykiem wieje z zachodu na wschód), codzienne zmaganie ze swymi słabościami, bólem i potem, nie odkładanym na potem... Z niedużym bagażem (nawet bez plecaka, by nie przeciążać chorego kręgosłupa), z niewiele znaczącym budżetem, z maksymalną radością i ostrożną nadzieją na ukończeniu wędrówki o własnych siłach... (fragm. Wstępu)
Za wyprawę opisaną w tej książce autor został wpisany w Poczet Bałtyckich Długodystansowców i w Poczet Polskich Długodystansowców Pieszych i wskazany I miejscem w 4 edycji konkursu "Paragoniada" (portalu Paragon z Podróży), w kat. "Polska".