W czasie powstawania materiału do Amforyzmów (i wcześniejszych FreeWolków) niczym refren powracało (narracja wewnętrzna i wypowiedzi otoczenia) pytanie: „Po co ci to?". Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż po to, żeby zaproponować coś, co da się czytać!
Co nie będzie hermetycznym tekstem dla wyrobionego naukowo konesera, tylko strawnym przesłaniem dla zwykłego czytelnika. Wewnętrzny impuls podszeptywał, iż najlepiej przygotować coś, co nie będzie wymagało heroizmu podczas czytania.
Żeby nie kraść ludziom czasu, warto nadać temu jak najistotniej plastikową formę. Amforyzmy są wysokojakościową wariacją nawiązującą formalnie do aforyzmów, haiku, sentencji, paremii czy apokryfów. Nie sposób ich jednoznacznie sklasyfikować.
I chyba nie ma takiej potrzeby. Powstały zapewne dlatego, że chciałem „odlotu", czyli oderwania się od kanonów dotychczasowej konwencji pisarskiej… Zmierzając do brzegu, warto przyjąć za swoje przesłanie z okładki Aforyzmów Friedricha Nietzschego: Książka taka jak ta nie jest dedykowana do rozczytywania się i odczytywania, ale do przerzucania, zwłaszcza na przechadzce albo w podróży; trzeba to zaglądać do niej, to znów z niej wyglądać, nie znajdując wokół siebie nic, do czego się przywykło.