Słyszą, że są beztalenciami, pracują zbyt wolno albo generują za niewiele kliknięć. Ale i tak z jakiegoś powodu nie tracą posad i dostają kolejne głównie gówniane teksty do napisania. Ktoś musi w końcu budować treści - oczywiście na umowie o dzieło, bo w mediach etat to rzadkość. Ten ktoś usłyszał też kiedyś, iż jest dobry w swoim fachu albo, iż ma znaczny potencjał. Wierzy, bo przecież dostał robotę w redakcji poczytnego tygodnika albo telewizji i prostą instrukcję: przykładaj się i haruj, a wejdziesz kiedyś na sam szczyt. Mijają lata, a dziennikarze i dziennikarki wciąż tkwią na pierwszym piętrze –sfrustrowani, zajechani psychicznie, gardzący swoją pracą i wstydzący się niskich zarobków. Oto ich historie.