Gospodyni domu śmierci

Prawdziwa historia pokaźnego oszustwa, żerowania na krzywdzie i morderstwa

Gdy detektywi z Sacramento otrzymali zadanie zbadania sprawy zniknięcia pewnego mężczyzny, zaczęli od jego ostatniego adresu zamieszkania. Właścicielka domu opieki dla osób starszych, Dorothea Puente, była starszą panią, która opiekowała się bezpańskimi kotami, a pod swój dach nieraz przyjmowała bezdomnych.

Przeszukanie pensjonatu pani Puente nie wykazało niczego niepokojącego, lecz jeden z gości przypomniał sobie kilka niezwykłych incydentów. Opowiadał o dołach wykopywanych w ogrodzie i zasypywanych nocą. Zdarzało się też, iż goście Dorothei nagle chorowali i znikali, a nawiązanie z nimi kontaktu okazywało się niemożliwe. Zeznania świadka były na tyle niepokojące, iż śledczy wrócili do pensjonatu z łopatami w dłoniach i nakazem przeszukania.

Czy marnowali czas, ścigając uroczą starszą panią o gołębim sercu, czy również zbliżali się do zabójcy, który wykorzystywał najmocniej bezbronnych członków lokalnej społeczności?

Odpowiedź była pogrzebana pod pensjonatem.

Czy wydawałabym własne pieniądze,

żeby ich tuczyć, skoro zamierzałam ich zabić?

DOROTHEA PUENTE

Uwaga: KSIĄŻKA zawiera OPISOWE RELACJE DOTYCZĄCE AKTÓW PRZEMOCY I MORDÓW. CZYTELNIKOM wyjątkowo WRAŻLIWYM NA TEGO TYPU TREŚCI NIE ZALECA SIĘ LEKTURY TEJ POZYCJI.