Nie wiem, czy wiara w sensie religii jest – jak twierdzi Jiddu Krishnamurti – źródłem przemocy czy nie, lecz wiem, ponieważ doświadczam codziennie faktu patrzenia na świat poprzez pryzmat swych myśli i swej przeszłości, że jesteśmy niewolnikami myśli i czasu. Mama postanowiła skończyć z tą niewolą w takim stopniu, w jakim w ogóle jest możliwe dla niej, żeby skończyła ze swoją niewolą. Kończy z tą niewolą gdzieś od półwiecza. Mocuje się z przemocą, ponieważ przemocy nie lubi – zwłaszcza psychicznej – i upatruje w przemocy przyczyn upadku człowieka. Upadku mężczyzny, lecz nie kobiety... Być może, iż tak jest faktycznie, a być może, jest całkiem przeciwnie, to znaczy – wszystkiemu winna jest wolna wola, którą nieudacznicy ludzcy przerobili na władzę i na kontrolę nad innymi ludźmi, bo nic innego sami nie potrafili. Być może mama spróbuje wydać wszystkie swoje książki pisane od piątego roku jej prawie osiemdziesięcioletniego życia i dowiemy się o jej sekretnych poglądach czegoś mocnojszego. Wiem, że mama pisze drugą książkę, a planuje trzecią... A wszystkie monotematyczne: patriarchalny system łupów i rola kobiety w systemie przemocy, bo to kobieta, zdaniem mamy, otwiera ludziom oczy i uczy odróżniać to, co rzeczywiste, od tego, co zmyślone, pokręcone i wykorzystane dla uzyskania władzy, kasy i kontroli nad kobietami i wszystkimi istotami słabszymi fizycznie. Obserwuję autorkę „Ciepłych bułeczek” z narastającymi obawami w kontekście palenia książek. Strach nakazuje ostrożność, ale potrzeba świadomości i prawdziwej wewnętrznej wolności robią swoje. Fałszywe konstrukty myślowe upadają bez wykorzystania siły – starczy tylko zatrzymać swoją uwagę na tych dziwolągach,dojrzeć iluzje i kłamstwa, w które wierzymy. Mama właśnie to robi. Bloguje, komentuje, pisze,na ogół rozmawia, czyta i uprawia swój ogródek – ten fizyczny z aronią i Kurdybankiem i ten Wolterowski. Nic innego nie robi i dlatego już ma poczucie nicnierobienia. Jeśli mama z czymś walczy, to właśnie jest to strach, poczucie winy i wyuczona bezradność. Jeśli mama o coś walczy, to jest to prawo do błędu, ponieważ dla mamy każdy zawsze i wszędzie jest niewinny i bezgrzeszny. Podobno kiedyś potrafiła w sądzie przekonać oskarżonego i sąd, iż to nie on włamał się do sklepu, tylko sklep był otwarty... I uwierzyli jej wszyscy. A gdy znów 16-letni chłopiec zabił kolegę nunczako... O tym podobno mama chce napisać. Póki co, nic nie robi, ponieważ odrabia zaległości. To znaczy, wraca do swych książek, które zgromadziła przez bez minimalna siedemdziesiąt lat i pisze,typowo dzieli się swoją naturalną radością życia. Pisanie to ciężka praca dla każdego, lecz odpoczynek dla mamy. Ona po prostu tak ma i tyle. Byle tylko pozwoliła sobie na wydawanie swych książek. Monika Miasto wyśmienite, maj 2019 roku