Życie osobiste Keitha Richardsa, sporej gwiazdy rocka i prawdziwego wirtuoza gitary, wypełniały dekadencja, rozpusta i narkotyki. Trafiał do szpitala i do więzienia, wielokrotnie balansował na granicy życia i śmierci.
Niemniej przeżył i gra nadal, mimo upływu lat.
Przeżył życie na maksa, do ekstremum, balansując na granicy między porządkiem a chaosem, radośnie lekceważąc wszelkie konwenanse. I nigdy niczego nie żałował. Patrząc na jego popularną, pobrużdżoną twarz – której głębokie zmarszczki to prawdziwa mapa życia wojownika rock and rolla – trudno sobie wyobrazić, że Keith Richards był niegdyś chórzystą o anielskim głosie i dziecinnej twarzy, śpiewającym w Westminster Abbey. Jak mówi, w najszczególniej dekadenckim okresie Rolling Stonesów sypiał wyłącznie dwa razy w tygodniu, a to oznacza,w trakcie swojej długiej i wybitnej kariery zgromadził tyle doświadczeń – korzystnych i złych –starczyłoby na trzy życia.
Autorzy: Milkowski Bill