“Prosto w serce” to ładna opowieść o miłości, nieprzystępnych wyborach i losie, który lubi sprawiać nieprzewidzianki. To również historia o wewnętrznej sile i odwadze do zmierzenia się z własnym cierpieniem i rosnącą rezygnacją...Niejedna osoba mogłaby pozazdrościć życia Hani.
Młoda kobieta właśnie kończy studia architektoniczne i ma dużą szansę na zdobycie wymarzonej pracy. Dodatkowo jej życie prywatne na dodatek przypomina cudowny sen - za dwa tygodnie Hania i jej narzeczony Bartek mają powiedzieć sobie sakramentalne "tak".
Niestety, wystarczy jedna chwila, żeby wywrócić szczęśliwe życie Hani do góry nogami.podczas przyjęcia młoda kobieta inicjuje cierpieć na dziwne dolegliwości, a w końcu mdleje. Przeprowadzone badania nie pozostawiają wątpliwości - Hania jest poważnie chora i natychmiast musi poddać się leczeniu.
I choć diagnoza jest przerażająca, to na kobietę czekają kolejne rozczarowania i problemy. Narzeczony, wyraźnie przytłoczony nową sytuacją, zrywa zaręczyny i zostawia ukochaną ze złamanym sercem. Ta niespodziana nowina sprawa, iż Hania się załamuje i nie znajduje w sobie siły niezbędnej do ciężkiej walki.Mimo wielu nieprzyjemnych sytuacji Hania stara się z odwagą patrzeć przed siebie i zacząć od nowa.
W jej życiu pojawia się osoba, która nie tylko niesie pocieszenie,ponadto darzy kobietę szczerym uczuciem. Czy Hania będzie umiała otworzyć się na nową znajomość, a może i wielką miłość? I czy rozkwitające uczucie może obniżyć ból i zwalczyć cierpienie?"Prosto w serce" to trudna opowieść o miłości, cierpieniu i sile niezbędnej do pokonywania własnego bólu.
Autorką powieści jest Jolanta Kosowska, znana głównie dzięki książkom: "Déjà vu", "Trzy razy miłość" oraz "Zakochane Trójmiasto".[Fragment książki]– O czym ty mówisz? – wyszeptałam.pokój wydawał mi się rozmazany.
Pierwsza gorąca kropla spłynęła po policzku. Wydawało mi się, że to nie Bartek, tylko ktoś zupełnie obcy. Mój Bartek nigdy żeby tak nie powiedział. On jest opiekuńczy, ciepły i korzystny. Jeszcze wczoraj zapewniał mnie o swojej miłości.
Wieczorem byliśmy na koncercie. Orkiestra grała Cztery pory roku Vivaldiego, a ON mówił, iż stworzymy cztery pory roku utkane z naszej miłości i wspólnych przeżyć…(…)Mówił atrakcyjnie jak zawsze. Ten ktoś, kto dziś do mnie zadzwonił, nie mógł być moim Bartkiem.– O czym ty mówisz?!
– powtórzyłam. – Nic nie rozumiem.– Czego nie zrozumiałaś? – zaatakował mnie. – Otrząśnij się! Oprzytomniej! Na jakim świecie żyjesz? Chyba nie chcesz, żebym poślubił cię z litości?