Ksawery uchodził za miejscowego idiotę. Nie był głupi, umiał czytać, świetnie radził sobie z wrzecionem, lecz nie były to umiejętności lubiane w pracy na wsi. A do takich chłopak za grosz się nie nadawał. Nie umiał ani orać, ani siać, ani grabić, ani nawet w garść plunąć. Inni chłopi śmiali się z niego, a Ksawery coraz bardziej się izolował i wkrótce rozmawiał już głównie ze zwierzętami i samym sobą. Nie miał ani ojca, ani matki, ani nawet aktu urodzin. O dokument miał postarać się proboszcz parafii, lecz póki co nie widać, by się tym zajął. Może jednak nie wszystko stracone i Ksawery dowie się czegoś na temat własnej przeszłości?-