Nie trzeba nikogo przekonywać, iż inflacja, czyli szybki wzrost wszelkich cen, to zjawisko niekorzystne i należy z nim walczyć. Jedną z metod takiej walki, którą zastosowały bogate i wysoko rozwinięte kraje, jest utrzymanie stóp procentowych na poziomie zera.
Dzieje się tak na przykład w całej strefie euro, a więc w takich krajach jak Niemcy, Francja czy Włochy. Natomiast stopy poniżej zera utrzymują takie kraje jak Szwajcaria i Japonia. Działanie takie jest jak najmocniej zrozumiałe i właściwe, bo właśnie w taki sposób walczy się z inflacją wywołaną przez wysokie ceny prądu, gazu, paliw i surowców takich jak stal, drewno itp.
Tymczasem rządzący Polską politycy postąpili odwrotnie – znacznie podnieśli stopy procentowe. A przecież, skoro wszyscy musimy płacić za nasze rachunki i codzienne zakupy coraz więcej, to dokładanie nam jeszcze astronomicznych rat kredytowych w żaden sposób nie rozwiązuje naszych problemów, a tylko je pogłębia.
Do przeżycia potrzebujemy bowiem z każdym miesiącem coraz więcej pieniędzy, a nie mniej. Rosną więc nasze wymagania płacowe, a firmy podnoszą ceny swych towarów i usług. Dlatego właśnie po każdej podwyżce stóp procentowych inflacja w naszym kraju osiąga kolejne szczyty.
Natomiast w takich krajach jak Niemcy, gdzie stopy procentowe są zerowe, a kredyty tanie, inflacja stabilizuje się i zaczyna maleć. Niestety w naszym kraju co by się nie działo, jest okazją do złodziejstwa.
Podnoszenie stóp procentowych to zarzynanie polskich rodzin i firm, nakładanie na ludzi ciężarów, których nie da się po prostu udźwignąć. Obecnie polska rodzina mająca 500 tys. Zł. Kredytu musi oddać do banku w ciągu 20 lat łącznie ponad 1 mln zł.
W tym samym czasie niemiecka rodzina posiadającą równowartość takiego kredytu, ale w euro do banku odda równowartość niecałych 600 tys. Zł. Zarabiamy przeciętnie 40% tego, co Niemcy, lecz odsetki do banku płacimy 6 razy wyższe.
Pod płaszczykiem walki z inflacją jesteśmy okradani na niespotykaną skalę. Gdy my w rekordowym tempie stajemy się coraz biedniejsi, banki w rekordowym tempie stają się coraz bogatsze. Dość powiedzieć, że na dotychczasowych podwyżkach stóp procentowych banki w ciągu jednego tylko roku zarobią na dodatek 90 mld zł.
Gdyby rządzącym naprawdę zależało na walce z inflacją i korzystnu Polaków, to ograniczyliby ceny paliw i gazu, a przecież mogą tak zrobić, bo zarówno Orlen, jak i PGNiG pozostają w strefie ich wpływów. Ograniczyliby również stopy procentowe do zera, tak jak to ma miejsce w wielu rozwiniętych krajach na całym świecie.
Niestety, zamiast tego wolą traktować nasz kraj jak kolonię, a nas jak niewolników, którzy posiadają pracować za miskę ryżu. Ważne, iż korporację się bogacą, a oni sami utrzymują się przy władzy. NOTA O AUTORZE.
Paweł Górnik jest matematykiem finansowym z kilkunastoletnim doświadczeniem w bankowości, absolwentem Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej (Wydziału Matematyki, Fizyki i Informatyki). Ukończył studia podyplomowe w dziedzinie bankowości i finansów w Szkole Głównej Handlowej.
Jest autorem kilkudziesięciu felietonów i artykułów prasowych, a także współautorem nominowanej w kategorii najlepszej ekonomiczno-biznesowej książki 2020 roku pod tytułem „Banki, pieniądze, długi. Nieznana prawda o współczesnym systemie finansowym".
Od 14 lat prowadzi własną działalność gospodarczą. Jest założycielem Stowarzyszenia Wybieram Polskie, którego celem jest edukacja społeczeństwa na tematy ekonomiczne oraz szerzenie idei patriotyzmu konsumenckiego.
Jest organizatorem koncertu charytatywnego muzyki patriotycznej. Był w dodatku członkiem zarządu Rady Dzielnicy Ponikwoda w Lublinie. W 2019 roku startował w wyborach parlamentarnych jako kandydat niezależny do Senatu.