„– Co to było? Czym jesteś, jak... – zaczęła, a on wstał i zaczął iść, nie zwracając na nią uwagi. – Gdzie idziesz? – Podbiegła do niego, bała się zostać sama.
– Do domu – warknął, nie patrząc w jej stronę. Ręką trzymał rozdarty bok.
– Do jakiego? – Złapała go za nadgarstek. Zatrzymał się i zrobił krok w jej stronę, tak że niemal stykali się ciałami.
– Do tego, z którego miałaś się wynieść. – Zmrużył oczy. – ale jak widać, nie posłuchałaś i mam cię dalej na karku.
– To po co mnie ratowałeś?! – krzyknęła, jego bliskość działała na nią dziwnie. Mieszanka niepokoju, pragnienia i ciekawości sprawiała, że z trudem powstrzymała się przed wyciągnięciem dłoni i pogłaskaniem jego perfekcyjnie gładziutkiej skóry. Usta mu zadrżały, lekko wygiął się do góry lewy koniuszek ust.
– Bo nieźle całujesz.
Poczuła, jak ogon strzela ją w tyłek, a jego dłoń łapie za koszulkę i przyciąga."
Trzecie opowiadanie z procesu "Czarci dom" autorstwa Catriny Curant.
Las nie jest groźny, prawda? lecz to, co w nim mieszka, może takie być. Julia gubi się w lesie, w lesie, który zdaje się robić wszystko, żeby powstrzymać ją przed ucieczką. Im głębiej wchodzi, tym wrażenie, że jest obserwowana, robi się mocniejsze. Panika inicjuje zajmować miejsce rozsądku, a gdy niebezpieczeństwo zdaje się zbyt bliskie, pojawia się ratunek. Tylko czybez wątpienia tym jest?