Czasem zejście na psy to najlepsze, co może się zdarzyć.
Jak to się stało, iż sfrustrowany początkujący pijak zmienił się w pełnego pozytywnej energii sportowca i podróżnika? Po prostu… zszedł na psy! A może to psy przyszły do niego? W każdym razie miłość do tych niezwykłych zwierząt odmieniła jego życie. W trakcie długich górskich wędrówek i wypraw na bezludne tereny autorowi na każdym kroku towarzyszył karelski pies na niedźwiedzie zwany Karelczykiem. Razem pokonali tysiące kilometrów, generując przyjaźń, która umożliwia nowo odkryć piękno otaczającego świata.
„Jak zszedłem na psy" to pełna ciepła opowieść o pokonywaniu własnych granic i walce ze słabościami. To ponadto hołd dla najwierniejszego przyjaciela i dowód na to, jak silna może być więź człowieka ze zwierzętami – jeśli tylko odważy się otworzyć przed nimi serce.
Czasem jednak stary włóczykij musiał oderwać się od tłumu i ruszyć z Karelczykiem w samotne, nieraz kilkudniowe wędrówki po kraju i za granicą. Maszerowaliśmy dużo kilometrów, noga w łapę, jedliśmy, spaliśmy i dbaliśmy o siebie nawzajem. Sypialiśmy na dworcach, w lasach, polach. Pod tarpem, namiotem, w hamaku czy pod gołym niebem. Tak przez lata, lecz dość gadania. Przeżyjcie to razem z nami. Zapraszam na „Wędrówki z Karelczykiem".