To nie on zabija, tylko los. On jedynie losowi pomaga.
Gdy prokurator Adam Szmyt odbiera dziwny telefon z pytaniem o pomarańcze, nie podejrzewa, że to zapowiedź jego najkoszmarniejszych dni. Oto po latach odsiadki wyszedł z więzienia Czesław Grinwald – sadystyczny zabójca – żądny zemsty na tych, którzy go posadzili. Każdy dzień przynosi nową ofiarę. Oprócz ciał sprawca zostawia na miejscu zbrodni zagadkowy bałagan, jak po uderzeniu tajfunu. To jego maszyna losu, w której każdy przedmiot, puszczony w ruch, nabiera nowego znaczenia i niesie złowieszcze przesłanie. Szmyt próbuje powstrzymać morderczą kolekcję, ale Grinwald pozostaje nieuchwytny niczym cień. I właśnie zaczął wytwarzać kolejną maszynę losu. Ostatnią. Na Szmyta.
Andrzej Mathiasz, autor sensacyjnej „Drugiej rzeczywistości" i kryminału „Szlam", powraca z trzymającym w napięciu, mrocznym kryminałem. Tym razem prokurator Adam Szmyt, bohater wcześniejszego „Szlamu", zmierzy się z dramatycznymi wydarzeniami sprzed dwudziestu lat, aby stoczyć walkę o życie swoje i swej córki.
Wbijał wzrok w pustą pętlę wiszącą nad przewróconym krzesłem, a jego ciałem targały spazmy podobne do tych, które jeszcze przed chwilą szarpały w jego wyobraźni powieszoną dwunastolatką. Musiała minąć dłuższa chwila, nim doszedł do siebie. Próba wypadła nadzwyczajnie. W myślach nazwał swoją konstrukcję maszyną losu, choć wcale nie zamierzał oddać losowi tej inicjatywy. W końcu nigdy nie wiadomo, co ten przyniesie, więc moc sprawcza musiała należeć do niego. Stąd ta próba i właśnie dlatego musiał teraz wszystko ułożyć od nowa – starannie, starannie i bez skuchy, co zajęło mu ponad godzinę. Gdy na końcu podniósł krzesło i ustawił je starannie pod pętlą, odetchnął.