Grecja po mojemu to relaks na złotym wybrzeżu Chalkidiki
z setkami kilometrów piaszczystych plaż, to modlitwa
i medytacja w „zawieszonych w powietrzu” Meteorach,
to wizyta w krainie kontrastów, gdzie zaledwie
kilka mil morskich dzieli luksusową wyspę Mykonos
od antycznej Delos. To w końcu smak macedońskiego
koziego sera, oliwek z Mesenii i aromatycznego ouzo
prosto z Lesbos.
Jeśli mam okazję lub chcę kogoś zarazić miłością do
Grecji, to przywożę go do Starego Pantelejmonu na
obiad albo kolację. Znam każdą tawernę, ponieważ niemało
razy odwiedzałem wioskę z turystami, jednak własny
żołądek powierzam Kathodon. W tawernie od wielu lat
podają pyszny saganaki (twardy żółty ser smażony na
patelni) i chrupiące jagnięce żeberka. Grillowane boczniaki
albo gotowane bakłażany w pomidorach to prawidłowy
wybór na przystawkę, a wszystkim tym smakołykom
powinno towarzyszyć czerwone wytrawne wino, kryjące
w sobie nutę róży.
Marcin Pietrzyk