Nadeszło lato 1054 roku. W mury Konstantynopola wjechali legaci papiescy: kardynał Humbert, arcybiskup Piotr i kanclerz kurii rzymskiej Fryderyk, upoważnieni do prowadzenia rokowań z cesarzem na temat koalicji antynormańskiej.
Jeśli patriarcha żywił nadzieję, że wysłannicy papieża wyciągną rękę do zgody, to omylił się srodze. Ci bowiem potraktowali go nadzwyczaj chłodno, dając wyraźnie do zrozumienia, że winien traktować ich jako swoich zwierzchników.
Aby pognębić Greków ostatecznie, spowodowali dysputę teologiczną z mnichem Nikitą, w której Humbert, będący nieprzeciętnym teologiem, pokonał go łatwo. Bizantyjczyk, zawstydzony porażką, musiał przyznać, iż nie miał racji, a zarzuty stawiane łacinnikom były bezpodstawne i nieprzemyślane.
To, co się stało, wyczerpało cierpliwość patriarchy. Postanowił pyszałkom dać nauczkę. W tym celu wystosował do legatów zaproszenie na synod, który akurat odbywał się w stolicy, a gdy nań przybyli, wyszczególniono im miejsce pośród niższego duchowieństwa.
Takiej obelgi i poniżenia godności dostojnicy rzymscy darować nie mogli i zbojkotowali synod. Na to tylko czekał patriarcha i wykorzystał owo zdarzenie jako pretekst do zerwania wszystkich rozmów z łacinnikami...
Ale nie jest to bynajmniej koniec tej historii...