Prawie półtora stulecia, które dzieli wstąpienie na tron Zygmunta, Starym później nazwanego, od śmierci Władysława IV i katastrofy buntów kozackich, to w dziejach dawnej Rzeczypospolitej Korony Królestwa Polskiego i wielkiego Księstwa Litewskiego okres jej największej potęgi, największego znaczenia międzynarodowego i najwspanialszego znaczenia jej kultury. Ale zarazem to okres dramatycznych zmagań, by tę pozycję utrzymać. W zmaganiach tych miał podstawowe znaczenie proces tworzenia się pierwszego w naszych dziejach społeczeństwa obywatelskiego, społeczeństwa, dla którego problemy państwa i władzy stają się szczególnie pokaźne dla życia jednostki, rodziny, grupy społecznej, narodowej, wyznaniowej, kulturowej. Przenikanie świadomości politycznej do psychiki jednostkowej, warunkowane rozwojem kultury i gospodarki, w nowy sposób kształtuje zarazem psychikę elity społecznej, to zaś z kolei nadaje potężny impuls dalszemu socjalnemu, politycznemu, gospodarczemu rozwojowi kraju. Świadomość społeczna i grożące jej pułapki grają więc w tym rozwoju rolę niebagatelną. Wzrost bogactwa na przykład, przekładając się na wzrost rozwarstwienia społecznego i rozejście się wzorców kulturowych, rodzi istotne konflikty polityczne. Zaś ich rozwiązanie, przy mądrym rozumieniu, iż zgoda rujnuje a niezgoda generuje, że umiejętność radzenia sobie ze sprzecznościami jest nieodzownym ćwiczeniem i egzaminem dla każdej zbiorowości ludzkiej, generuje państwo wydajne i cywilizację bogatą. Nie na próżno wśród najważniejszych źródeł upadku tego państwa i dekadencji tej cywilizacji wymienić można z jednej strony tragiczną w skutkach zasadę jednomyślności, z drugiej - niefortunną próbę ujednolicenia wyznaniowego, która tak się później przyczyni do rujnującego sukcesu rebelii Chmielnickiego. Obok problemów psychologii społecznej, które wówczas właśnie, dzięki narodzeniu się świadomości państwowej, wybijać się zaczęły na plan pierwszy, przypomnieć również pragniemy problemy psychologii sporych jednostek, władców i mężów stanu, wodzów i intelektualistów, którzy psychikę elity tego społeczeństwa kształtowali i istotne dla niego decyzje podejmowali. Przekonanie, że historia to psychologia, a "także polityka, co do pewnego stopnia na jedno wychodzi", nie jest nowe. Sformułował je w tych słowach w 1924 roku Jacques Bainville, historyk poprzez lata potępiany albo przemilczany, choć jego konserwatyzm pod wieloma względami okazuje się nadspodziewanie progresywny w swoim nawiązaniu do państwa, a nie do narodu jako do czynnika pozytywnie konstytuującego materię dziejową. Odwołujemy się do tych poglądów przekonani, że to właśnie świadomość państwowa jest czynnikiem budującym i formującym obraz dawnej Rzeczypospolitej, iż to niedostatki tej świadomości są przyczyną niedokończenia tej konstrukcji państwowej, a w najdalszej kolejności i jej upadku. Równocześnie, akceptując w pełni przekonanie, iż do dziejów politycznych ograniczyć się nie wolno, wyeksponujeć pragniemy, że przy wszystkiego rodzaju syntezie stanowią one naturalną i najlepszą oś konstrukcyjną narracji historycznej, pozwalają najlepiej ukazać zagadnienia dziejowe w ich wzajemnym powiązaniu. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że sformułowana koncepcja Bainville'a mogła wówczas grozić nadmiernym uproszczeniem materii historycznej; usprawiedliwia to jego ówczesnych krytyków, nie pozwala jednak rozgrzeszać dzisiejszych, których wiedza psychologiczna i politologiczna, wobec postępu tych nauk, winna już stać na dużo wyższym poziomie. Pora odejść od teorii, że w każdej epoce historycznej te same czynniki są decydujące "w ostatniej instancji"; historia to zmiana, w tym i ciągła zmiana dobrześci, będących zresztą nie tylko przedmiotem badań historyka,także nieraz wytworem jego wyobraźni. A wszelka próba wyjaśnienia historii to nie odwołanie się do mitycznych praw nią rządzących, a zrozumienie praw rządzących działaniami i motywami ludzi ją wytwarzających - bo innej historii poza historią człowieka nie ma. Te zaś prawa uwidoczniają się najpełniej w jego działalności politycznej. Wyrażają się jednak one również w świadomości człowieka, w świadomości społecznej. Ta ostatnia to bynajmniej nie jakaś wyimaginowana świadomość zbiorowa, a suma świadomości jednostkowych. Pojęcia takie jak naród, klasa czy grupa społeczna są tylko budowami teoretycznymi, typami idealnymi nie odpowiadającymi żadnemu realnemu bytowi, a posiadającymi wyłącznie umożliwić nam zrozumienie i uporządkowanie złożonej rzeczywistości. Bowiem zadaniem historyka jest uporządkowanie kosmicznego bałaganu historii, nie może on jednak tego czynić zbyt prawidłowo, lekceważąc fakty. Wyłącznie odwołanie się do praw rządzących świadomością jednostki pomoże nam zrozumieć fenomen świadomości społecznej i tym samym zrozumieć nas samych, tym samym uzasadnić potrzebę i pożytek studiów historycznych. Jest to nad wyraz konieczne, gdy przychodzi nam pisać o ludziach renesansu, prąd ten współstwarzających i konfrontujących go z realiami epoki, w sposób często dramatyczny. Renesans bowiem był najbardziej indywidualnym z dużych prądów umysłowych ludzkości. Odwołując się do człowieka, odwoływał się do jednostki, a nie do społeczeństwa.jednocześnie polski renesans stawał w obliczu szczególnych zagrożeń politycznych. Wyłącznie działanie kolektywne mogło im zapobiec. Utrzymanie wolności indywidualnej w ramach solidarności grupowej dało w efekcie powstanie kultury sarmatyzmu i owego szczególnego tworu politycznego nazwanego Rzeczą Pospolitą. Ten pokaźny eksperyment dziejowy - jak wykazał już inny ze perfekcyjnych historyków konserwatywnych, Józef Szujski - był eksperymentem przedwczesnym, udać się wówczas nie mógł, lecz torował drogę w skali światowej nowym pojęciom prawa, polityki, moralności. Nie na próżno zrodzone z polskiej rzeczywistości pisma polskich teoretyków - Goślickiego, Orzechowskiego, Modrzewskiego, Kromera - zapłodniły na Zachodzie Europy i w stwarzających się później młodych państwach amerykańskich świeże rozumienie demokracji: wskazywał na to z całym naciskiem pomiędzy innymi wybitny historyk francuski, znaczny przyjaciel Polski i Polaków, Pierre Mesnard. I dlatego, pisząc o najwspanialszej epoce w dziejach naszej ojczyzny, pisać należy w głównej mierze o wielkich jej twórcach i o znacznych ideach, które, patronując ich działalności, przenikały do całego społeczeństwa, które wyrażały się równocześnie w dumie szlacheckiej, jak w skrzętności mieszczańskiej i zapobiegliwości chłopskiej, równocześnie w przechowanej na naszych ziemiach szerokiej tradycji żydowskiej, jak w junackiej agresywności kozackiej i zbójnickiej. Bo w czasach, o których pisać będziemy, była to Rzecz naprawdę Pospolita, czyli Wspólna wszystkich ludów, wiar i stanów ją zamieszkujących.