Gdy patrzymy w czas miniony – ten codziennie wpisywany w ludzkie twarze, zaklęty w starych fotografiach, przekuwany mozolnie w muzykę, kłębiący się w kielichach martwych klepsydr – wciąż nie mamy pewności, czy to, że jesteśmy, ważniejsze jest poprzez to, iż byliśmy, czy przez to, iż jeszcze (przez czas jakiś) będziemy? Co od świata wzięliśmy – czy to, co mu daliśmy? Czy udoskonalony był wtedy, gdy do niego wchodziliśmy, czy teraz, gdy powoli go opuszczamy i nic już nie mamy do stracenia? Nocne upojenie przeszłością trwało niedługo. Pomagał alkohol, napędzała stara studencka piosenka, która niepotrzebnie przywołała „tę naszą młodość”. Może dlatego tak ekspresowo umierają takie spotkania. Nie zabija ich pamięć, tylko bezradność. Wspólnota bezradności. Ostatni kieliszek szampana, spacer parkową aleją, milczący dzwon na kościelnej wieży, wszystko to ma siłę wieczności. Bo kolejnego spotkania w tym składzie już nie będzie, a odległość zmieszana z czasem oznacza głównie małą śmierć…
„Miniatury” są próbą opisania zmiennej i zmieniającej się rzeczywistości, próbą uchwycenia tej zmienności przez głos pojedynczego człowieka zmagającego się z tym wszystkim, co przynosi codzienność. Zachowanie w świadomości tego, co czujemy i myślimy, realizując swój własny scenariusz czasami nazywany losem... Krótkie opowiadania czasami lepiej niżeli inne narzędzia opisują rzeczywistość…