"Szarłat" – kolejny, równo rok po debiutanckim ("Noc w operze"), tomik Antoniego J. Hartmana. Rok, jednostka czasu, ale jakże względna – chyba jak wszystko. To dość jednak, aby pokusić się o porównania. O ile tomik "Noc w operze" zdawał się być zdominowany buntem szczególnie młodego człowieka, o tyle "Szarłat" przenosi nas w obszar wyjątkowo refleksyjny i filozoficzny wręcz, aż zastanawiający, co kogoś tak młodego skłania do rozważań egzystencjalnych posuniętych wręcz do granic wyobrażalności, a właściwie poza nie. Bo czyż takim przekroczeniem nie jest snucie projekcji świata spoza tego świata? Czy Szarłat to dowód na ponadprzeciętną dojrzałość? A może jest kalką stanu ducha wyjątkowo wrażliwego młodzieńca, ale nieprzystającego do świata emotikonów i gier z wieloma życiami, który daje w ten sposób upust swojej dezaprobaty wobec tego, co go otacza, czując się osamotnionym, niczym pielgrzym-pustelnik? Kto nosił szarłat, dziś ogniska nié ma; / Kto mieczem straszył, dźwiga kij pielgrzyma (Poezija biblijna. Ezrasz i Anioł Uriel. Paryż 27 maja 1833). Antoni J. Hartman – pielgrzymujący poprzez życie.
– Zbigniew Zebar