„Natura. Nie chcę natury, dla mnie naturą są ludzie”.
„Po takim wyznaniu autora Ferdydurke mogłoby się wydawać, iż nie istnieje literackie bestiarium Gombrowicza. Tym bardziej że w żadnej ze swoich wielu interpretacji własnych tekstów pisarz nigdy nie wspominał o zwierzętach. A jednak wczytując się w jego utwory, można zauważyć zdumiewające nagromadzenie nazw zwierząt – jest ich około stu czterdziestu. Ta ilość i mnogość nazw budzi uznanie, ale też zastanawia. Miłośnikom bestiariuszy i czytelnikom Gombrowicza, równocześnie początkującym, jak i nowoczesnym, książeczka ta wskazuje istnienie w dziełach pisarza niezauważanego dotąd obszaru «ja i zwierzęta»”.
(ze wstępu W. Boleckiego)
„Spacerowałem po alei eukaliptusowej, gdy wtem zza drzewa wylazła krowa. Przystanąłem i spojrzeliśmy sobie oko w oko. Jej krowiość zaskoczyła do tego stopnia mą ludzkość – ten moment, w którym spojrzenia nasze się spotkały, był tak napięty – że stropiłem się jako człowiek, to jest w moim, ludzkim, gatunku. Uczucie dziwne i bodaj po raz pierwszy przeze mnie doznane – ten wstyd człowieczy wobec zwierzęcia”.
(Dziennik 1957–1961)