"Bez wstępnych ceregieli, niejako z marszu odpiął jej prawą, sięgającą łokcia, skórzaną rękawiczkę i złożył pocałunek na wilgotnym, zaróżowionym przegubie dłoni. Odwijając rękawiczkę powtórzył pocałunek na lewej ręce. Jak dotąd był to za każdym razem bezusterkowy gest, symboliczny wstęp do każdej gry miłosnej. W tym właśnie momencie ogarnął go niepokój. Powinien był już czuć dreszcz podniecenia, skurcz w krtani i lędźwiach, znak, iż gotów jest do miłosnego aktu. Nie tak dawno sam widok łydki dziewczęcia wsiadającego do tramwaju wprawiał go w podniecenie. Teraz oto znalazł się sam na sam z ponętną kobietą, która najwyraźniej oczekiwała go w swoich mieszkaniu w miłosnych celach, a poczuł się zimny i martwy niczym głaz. Stali na środku pokoju, rękawiczki były zdjęte. Trzymał nadal w ręce jej dłoń. Dama, tak chciał ją nazywać trzydziestoletnia uśmiechała się do niego wyczekująco a z każdą chwilą coraz bardziej ponaglająco, uśmiechała się. Miała konkretne, zdrowe zęby, niewielkie szczeliny między siekaczami i nad wyraz ostrymi kłami, które nadawały jej w sumie spektakularnej twarzy jakby trochę wilczego wyrazu. Włosy posiadała kruczoczarne, stąd nad jej górną wargą subtelny meszek. Z powodu orientalnej obfitości kształtów, i ciemnej karnacji, na dodatek z upodobania do jaskrawych barw i świecącej biżuterii nazywano ją w kołach towarzyskich „odaliską”. Rozrośnięta, ciut przyciężkawa, łydziasta w pełni samica. Obfity Boże, jego rycerzyk, jego duma dotąd taki chwat, zdrajca skapitulował, taka katastrofa, zwłaszcza tym razem przy tej ponętnej i szerokiej w damskie doskonałości dramatycznie nie odczuwał w ogóle żadnego pożądania. Może jej gotowość speszyło go Miał lat pięćdziesiąt i coś, ale nadal prześcigał w biegach, pływaniu i w siodle każdego swego rówieśnika, tym bardziej, iż jego umysł pracował z precyzją i prędkością poprawnie naoliwionego karabinu maszynowego. Nie mógł więc w żaden sposób doszukać się powodu, dla którego w kwiecie wieku - tak mniemał - miałby zostać impotentem. Przestraszył się tego słowa. Pociągnął ku sobie „odaliskę” tak gwałtownie, iż aż krzyknęła, i przycisnął wargi do jej ust. Odwzajemniła się wsuwając mu język pomiędzy zęby. Stali tak objęci dłuższą chwilę, ona dyszała zwierzęco, on zaś czuł, jak zimny pot spływa mu po plecach. Nagle pojął aż nazbyt jasno, iż jeśli nie zaprzestanie miłosnej gry, cały wieczór skończy się dla niego upokorzeniem i wstydem. Uwolnił jej usta, wypuścił ją z objęć i cofnął się."
(FRAGMENT KSIĄŻKI)