„Czciciel potęgi" to powieść jednej z najwybitniejszych polskich powieściopisarek Elizy Orzeszkowej. Była nominowana do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1905 roku, kiedy to członkowie Komitetu Noblowskiego uznali iż: „O ile w tekstach Sienkiewicza bije szlachetne polskie serce, to w twórczości Elizy Orzeszkowej bije serce człowieka".
„Pośród jednej z najefektowniejszych równin świata, w pobliżu kwitnącego miasta Sardes, lecz pasmem wzgórz kasztanowymi lasami porosłych z niem rozdzielone, nad błękitnym i złoty piasek toczącym Paktolem, stało domostwo słynnego z rozumu i bogactw, Lidyjczyka Pytyona. Nie tylko z bogactw był on sławnym, lecz także i z rozumu, poprzez który właśnie stał się najmożniejszym obywatelem Lidyi, tej krainy, wydającej z łona swojego najcenniejsze płody natury: winograd, pszenicę, oliwę i złoto. Sława Pytyona rozchodziła się daleko i szeroko, bo od ruchliwych, przemyślnych, gęsto nad morzem Egejskiem osiadłych handlarzy jońskich, do mieszkańców starego Egiptu i dalszych jeszcze upalnych płaszczyzn Libii, od pokaźnego portu Abydos, przez który Persya, jak poprzez otwarte okno, spoglądała na Grecyę, do samej Suzy, starej stolicy olbrzymiego Perskiego państwa. Na widok prowadzonych przez Pytyona, towarami obładowanych wielblądów, kupcy jońscy niespokojnie skupiali wszystką swoją uwagę i biegłość, bo wiedzieli dobrze, iż najprzenikliwszy z nich i najzręczniejszy w zręczności i przenikliwości Pytyonowi sprostać nie potrafi; że płynnej jego wymowie, gibkim ruchom rąb, towary demonstrujących, pokaźnym a wprost do przekonania trafiającym przedstawieniom i namowom najszczególniej nawet ostrożny i doświadczony umysł, nie zawsze oprzeć się zdoła. Przywoził on im indyjskie kadzidła i perły, z różnych wysp zdobywane jedwabie, jak obłok powiewny, z lnów cienkich tkany bissus, nieprzeciętne w piękności swej hafty frygijskie, kobierce, których barwy i wzory stanowiły tajemnicę i wyłączną własność, od niedawna politycznie unicestwionej, Babilonii. Przywoził on im jeszcze wory złotego piasku, wyłowionego w nurtach Paktolu, i rzecz najrzadszą, najpożądańszą, najdroższą — ogromne kły słoniów, po które wysłańcy jego udawali się aż do pustyń Libii, do silnych, długo żyjących, niepodległych i niepodległości swojej dumnie broniących Etiopów. Nie z tej przecież tylko zamiany drogocennych przedmiotów na niezmierne ilości drachm i staterów powstały bogactwa Pytyona. W pobliżu Sardes, nad brzegami Paktolu, posiadał on pola rozległe i trzody niezliczone, a w ciemnem wnętrzu niebotycznego Tmolosu, kopalnię złota, którą tysiąc niewolników napełniało bezustannie stukami motyk i młotów. Wszystkim zaś było wiadomo, że żadne pola tak korzystnie uprawionemi, żadne trzody tak płodnemi i żadne niewolnicze gromady z takim ładem i taką zarazem srogością rządzonemi nie były, jak się to działo w dobrach Pytyonowych. Niegdyś, zdawać się mogło,ma on sztukę czarodziejską znajdowania się jednocześnie na miejscach wielu, oglądania rzeczy o...