Biografia bohatera, ostatniego przywódcy powstania w warszawskim getcie, bez bohaterszczyzny. Marek Edelman przy pracy w szpitalu, w domu, wśród przyjaciół i dużych tego świata. Portret codzienny wyśmienitego lekarza i człowieka o wielkim sercu skrywanym za maską awanturnika i kłębami dymu z guluazów, z którymi nie rozstawał się od rana do nocy. Znajomi i koledzy z pracy kochali Edelmana, choć jak nikt inny potrafił ofuknąć.
Autorki we wstępie piszą: Przed napisaniem tej książki Marek Edelman był dla nas postacią z pomnika. Wielkim bohaterem powstania w warszawskim getcie, ostatnim jego przywódcą. I bohaterem wciąż pozostał. Ale dzięki wielu godzinom opowieści jego przyjaciół i współpracowników poznałyśmy producent Edelmana jako człowieka. Edelmana, który osobiście smażył kotleciki dla przyjaciół i częstował ich whisky, który ekspresowo tracił cierpliwość, by za chwilę godzinami siedzieć przy łóżku chorego i trzymać go za rękę. Edelmana, który porusza niebo i ziemię, by bronić człowieka skrzywdzonego. Fantastycznego lekarza diagnostę, który z nieodłącznym papierosem w ustach patrzył na chorego nie jak na zbiór wyników badań laboratoryjnych, ale jak na człowieka, który ma także duszę. Może to ją trzeba najpierw wyleczyć? Z drugiej strony nie miał złudzeń co do ludzkiej kondycji, i wciąż ostrzegał, że w człowieku łatwo rodzą się upiory.